„Bajeczna" – to słowo najlepiej oddaje charakter nowej Toyoty Avensis. Wiedząc, że będę miał przyjemność testowania nowej wersji Toyoty Avensis, miałem niewielkie obawy. Co prawda nie dotyczyły one samej marki auta, ale bogatego wyposażenia w które koncern z Japonii uzbroił swoje najnowsze dziecko. Czy dam sobie z tym radę? No i jeszcze do tego moja pierwsza w życiu automatyczna skrzynia. Rafał Łukjanowicz Z zewnątrz nowa „Avensiska" wygląda zjawiskowo. Jest bardziej drapieżna od poprzedniej wersji, co przejawia się głównie w bardziej wyostrzonych kształtach świateł przednich. Nawet to, że była to wersja Wagon, nie umniejszało jej uroku jako auta drapieżnego. Dodatkowego wdzięku nadawały przyciemniane tylne szyby, których kolor ciekawie zgrywał się z grafitowym nadwoziem. Można śmiało powiedzieć, że takiego auta, z punktu widzenia estetycznego, nie powstydziłby się nikt. Na pierwszy rzut oka rzuca się ciekawy sposób wykończenia tapicerki. W testowanym modelu jasna skóra została umieszczona po bokach siedzeń natomiast w środkowej ich części wykorzystano alcantarę. Rozwiązanie to jest szczególnie przydatne dla osób, które lubią mieć na wyposażeniu skórę, ale nie przepadają za siedziskami zimnymi zimą i rozgrzanymi przez słońce latem.
Zegary, kierownica oraz konsola wyglądają bardzo estetycznie. Od razu można zauważyć, że materiały wykończeniowe są dobrej jakości. Dodatkowo nie wygląda to wszystko monotematycznie. Połączenie tradycyjnych kolorów deski rozdzielczej z bardzo ładnie ułożonymi elementami drewnopodobnymi, a także niewielkimi dodatkami chromowymi oraz jasnym wykończeniem drzwi, to prawdziwa przyjemność dla oka. Wszystkie przyciski funkcyjne znajdują się na swoim miejscu. Mimo bogatego wyposażenia (m.in. tempomat, komputer, nawigacja, radio, zestaw głośnomówiący), konsola oraz kierownica nie są przeładowane przyciskami. Z pewnością pomogło w tym wykorzystanie dotykowego ekranu centralnego. Dzięki temu, wszystkie niezbędne ustawienia możemy praktycznie skonfigurować za jego pomocą. Cieszy również intuicyjne menu pozwalające bardzo szybko zapoznać się z systemem i w pełni korzystać z jego możliwości nawet przez mniej zaznajomionych z techniką kierowców. Rozgryzienie całości nie powinno zająć więcej niż 10–15 minut. Moje wcześniejsze obawy nie potwierdziły się. Uff... Ze wszystkich dostępnych możliwości najbardziej spodobały mi się dwie rzeczy – dobra nawigacja, oraz zestaw głośnomówiący wykorzystujący bluetooth. Ta pierwsza nie dość, że oferuje dobre mapy, to jeszcze nie stara się poprawiać kierowcy, który w czasie jazdy wybiera inną trasę. Nie ma nic bardziej irytującego niż nawigacja, która przez 2 km od zmiany trasy ciągle powtarza: „zawróć na najbliższym skrzyżowaniu". Przyjemność z jej korzystania zwiększa również miły, miękki kobiecy głos dokładnie informujący o najbliższych manewrach. Co do zestawu głośnomówiącego, to jego bezprzewodowe podłączenie do telefonu jest bajecznie proste. Włączamy bluetooth, wykrywamy urządzenia, akceptujemy połączenie i już. Dodatkowo autko (przepraszam za zdrobnienie, ale już jestem pod wrażeniem) może pobrać kontakty z telefonu, aby było nam łatwiej wybierać numery, a także potrafi dobrać się do np. muzyki w naszym telefonie (chociaż tego nie testowałem). Ważne jest też to, że na stałe można urządzenie powiązać z czterema telefonami. Pomaga to szczególnie, jeśli z auta korzysta kilka osób. Po takim sparowaniu urządzeń wystarczy wsiąść do auta z włączonym telefonem i już nic więcej nie trzeba ustawiać. Wszystko zadziało samo. Cieszy również bardzo dobra jakość połączenia wykonanego za pomocą wspomnianego zestawu. Nie dość, że bardzo dobrze słychać, to również nasz rozmówca słyszy nas bardzo wyraźnie (miałem wrażenie, że nawet lepiej, niż łączyłbym się przez samą słuchawkę). Już wiem, jak wygląda wnętrze ze strony kierowcy, ale jak się będzie w środku czuł pasażer na tylnym siedzeniu? W celu sprawdzenia, pierwszy raz od dłuższego czasu, usiadłem za fotelem kierowcy. Miejsca dużo (mimo dość sporego cofnięcia przedniego siedziska), wygodny podłokietnik i dobrze ustawione i jasne światła w podsufitce. Wolna przestrzeń naprawdę robi wrażenie. Takim autem bezproblemowo można wozić prezesa, który z rozłożonym na kolanach laptopem może pracować w komfortowych warunkach. A jak wygląda bagażnik? Wspomniałem już, że wersja testowana to nic innego jak kombi, które w nomenklaturze Toyoty sygnowane jest oznaczeniem Wagon. Bagażnik więc powala swoją objętością. Robi wrażenie szczególnie, jeśli ktoś wcześniej korzystał z samochodów typu sedan. Podłoga wykończona elegancko materiałem, pozwalającym łatwo przesuwać bagaż, ale jednocześnie dobrze go trzymającym, dzięki czemu przewożone rzeczy nie przesuwają się podczas jazdy. Dodatkowo obecne są designerskie uchwyty pozwalające przyczepić ładunek pasami czy też ekspanderami. A to jeszcze nie wszystko. Pod podłogą kryje się parę płaskich schowków, w których można umieścić najpotrzebniejsze rzeczy. Projektantom udało się nawet zmieścić pod tym wszystkim koło zapasowe, jakże niezbędne w przypadku złapania przypadkowej gumy. A to wszystko zwieńczone tradycyjną roletą, którą możemy zasłonić zawartość bagażnika. Czas ruszyć Po zapoznaniu się z wnętrzem samochodu, czas było ruszyć w drogę. Jak wspominałem, to była moja pierwsza automatyczna skrzynia biegów, ale po przestudiowaniu kilku artykułów oraz obejrzeniu paru filmików instruktażowych poprzedniego wieczora czułem się przygotowany. W takim razie lewa noga przyciśnięta do drzwi (aby zminimalizować odruch sprzęgłowy), prawa noga na hamulec, drążek zmiany biegów na pozycję „P", no i wciskam „Engine Start". Silnik leciutko zamruczał, a ja po wyłączeniu elektrycznego hamulca ręcznego (swoją drogą, też supersprawa) zaczął leciutko puszczać hamulec. Toyota bez żadnego wysiłku zaczęła się powoli toczyć. Dodałem gazu i ruszyłem przed siebie. Jazda tym samochodem to czysta przyjemność. Nie dość, że siedzi się w miarę wysoko (nawet na najniższym stopniu ustawienia foteli), co daje poczucie większego bezpieczeństwa, to jeszcze okazuje się, że fotele świetnie trzymają. Szczególnie dobrze można to odczuć w odcinku lędźwiowym. Na zakrętach, przyspieszając czy hamując, cały czas siedzi się pewnie i komfortowo. Już po pierwszych paru kilometrach wiedziałem, że jest to auto, którym spokojnie można ruszać w długą podróż, a plecy nie odmówią nam posłuszeństwa. Ochłonąwszy po pierwszych wrażeniach, zacząłem bardziej przyglądać się automatowi. Wszystkim, którzy nigdy nie jeździli z taką skrzynią, polecam ją bardzo. Wygoda jest tak niesamowita, że człowiek bardzo szybko się do niej przyzwyczaja i już po paru kilometrach chciałby ją mieć w każdym aucie. Biegi przerzucane są bardzo płynnie i cicho, chociaż jak dla mnie czasami auto zbyt długo jest trzymane na wysokich obrotach (ok. 3,2 – 3,4 tys. obr./min), zanim zostanie zmieniony bieg. Gdyby to komuś bardzo przeszkadzało, to zawsze można dokonać korekty przez manetki manualnej zmiany biegów dostępne pod kierownicą. Gdyby ktoś jednak preferował jazdę bardziej agresywną, to można też jednym przyciskiem włączyć tryb Sport, który zmienia biegi przy jeszcze wyższych obrotach. Teoretycznie można to wykorzystywać przy wyprzedzaniu (szczególnie kilku auta naraz) chociaż w moim przypadku auto i tak bardzo dobrze się zbierało w momencie mocnego wciśnięcia gazu. Nie było żadnego problemu z wyprzedzaniem. Czasami nawet czułem jak mnie wciska w fotel. Siedząc wygodnie i czując się pewniej z automatem, zacząłem korzystać z kolejnych elementów. Na pierwszy ogień poszło radio. Szczerze powiem, że nie wiem, w ile głośników był wyposażony testowany model, ale dźwięk po prostu olśniewał. Jakość była naprawdę niesamowita. I można to poczuć zarówno przy muzyce nowoczesnej, jak i klasycznej. Słychać dźwięki praktycznie każdej częstotliwości. Znalazłem natomiast jeden minus. Odbiornik nie radził sobie ze wszystkimi komunikatami nadawanymi przez RDS. Efektem było to, że nazwa stacji była wyświetlana prawidłowo, ale kolejne komunikaty potrafiły zawierać dziwne znaczki. Po ochłonięciu z doznań związanych z jakością dźwięku, zająłem się tempomatem. To kolejny gadżet z serii tych, które po pierwszym użyciu chce się mieć w każdym aucie. Przydaje się przede wszystkim na autostradach czy w terenie zabudowanym, kiedy mamy stałe ograniczenie prędkości, a droga, np. przez wioskę, nie jest zbyt kręta. Obsługa mechanizmu jest bardzo intuicyjna i prosta. Jego manetka znajduje się przy kierownicy. Za jej pomocą włączamy tempomat, zdejmujemy nogę z gazu, a auto jedzie z prędkością zadaną w momencie włączenia urządzenia, odpowiednio korygując obroty w zależności od topografii terenu (w celu zachowania ustawionej szybkości). Dodatkowo za pomocą manetki tempomatu można przyspieszać i zwalniać bez jego wyłączania. Szczególnie przydaje się to w momencie zbliżania się do wolniej jadących aut, gdy nie ma możliwości ich wyprzedzenia i gdy nie chcemy wyłączać tej funkcji (co by nastąpiło przy wciśnięciu hamulca). O ile tempomat sobie bardzo dobrze radził z różnorodnym ułożeniem terenu, to mimo ustawionej prędkości i przy zjeździe z dużego wzniesienia auto potrafiło samodzielnie przyspieszać. Zauważyłem to w terenie zabudowanym. Przy ustawionej prędkości 50 km/h, zjeżdżając z górki, prędkościomierz zaczął pokazywać około 60 km/h (a na samym dole górki lubi stać policja z suszarką). Czerpiąc przyjemność z jazdy, jeszcze raz zacząłem napawać się wyglądem wnętrza auta i muzyki płynącej z głośników. W pewnym momencie zauważyłem coś niepokojącego w lusterkach. Wyglądało jakby pęknięte było lusterko lub ta część szyby bocznej, przez którą się na nie spogląda. Pomyślałem, że przecież to niemożliwe, przecież to Toyota, więc zacząłem szukać innego wyjaśnienia. Szybko je znalazłem. Okazuje się, że bardzo dobrze wyglądające chromowane obwódki wokół bocznych nawiewów odbijają się w szybie, powodując wspomniane wrażenie pęknięcia i nieco przeszkadzając w korzystaniu z lusterek. Jest to szczególnie widoczne w dni pochmurne, gdy jest ciemniej. Co ciekawe, jak dowiedziałem się u jednego z dealerów, Toyota już o tym wie i dostawała już informacje o tym z różnych źródeł. Z pewnością więc w niedługim czasie będzie w ofercie coś, co pozwoli wyeliminować ten mankament. Na razie nie ma, niestety, możliwości zamówienia wersji, w której oprawa nawiewów nie byłaby błyszcząca. Koniec jazdy Mimo wygodnego i pełnego przyjemnych doznań przejechania paruset kilometrów, trzeba było się w końcu zatrzymać. Mogłem od razu sprawdzić, jak Toyota sprawuje się na parkingu. I tutaj kolejny plus. Dobre lusterka i lekko chodząca kierownica pozwalają na sprawne wykonywanie manewrów. Testowany model był dodatkowo wyposażony w kamerę cofania, która pomagała przy dojeżdżaniu tyłem do przeszkody. Niestety, obraz z kamery jest widoczny na centralnym wyświetlaczu przy konsoli, co utrudnia korzystanie z niego podczas cofania. Wówczas przecież głównie korzysta się z lusterek lub też spogląda się po prostu do tyłu. Szkoda, że Toyota nie wyposażyła swoich samochodów standardowo w akustyczne czujniki cofania, które w takim przypadku świetnie dają sobie radę. Taka opcja w standardzie dostępna jest jedynie w wersji Prestige. Przy wersji Luna oraz Sol tego typu funkcję możemy mieć po wykupieniu pakietu Life. Kamera natomiast świetnie się może sprawdzać w przypadku przeszkód o mniejszej gęstości (np. zaspy śniegu), przy których nie wszystkie czujniki zdają egzamin. Podsumowanie Auto wywarło na mnie bardzo dobre wrażenie. Bardzo wygodne, ciche, przestrzenne, pozwalające czerpać z jazdy same przyjemności. Nowa Avensis jest bardzo dobrym samochodem, który pozwala przebywać długie dystanse bez dużego wpływu na zmęczenie kierowcy. Może to być zarówno auto dla 4-osobowej rodziny (szczególnie wersja Wagon), jak i dla kogoś, komu zależy na komforcie spokojnej i bezpiecznej jazdy. Ze względu na swój reprezentacyjny styl nie powinien się tego auta powstydzić też żaden prezes czy dyrektor. Innymi słowy, ja osobiście już po przejechaniu paru kilometrów wiedziałem, że chciałbym je mieć. Wygodny i praktyczny
Ireneusz Tymiński, sales and development director Automotive AON Wygoda, praktyczność i bezpretensjonalność – te cechy w skrócie charakteryzują najnowsze wydanie Toyoty Avensis. Model w testowanej wersji nie jest raczej typowym autem dla managera średniego szczebla, biorąc pod uwagę choćby silnik oraz automatyczną skrzynię biegów i parę elementów wyposażenia. A jak on jeździ? Subiektywnie odczuwałem większy komfort prowadzenia nowego modelu niż poprzedniej generacji Avensisa, którą użytkowałem prywatnie. Co ciekawe, z zewnątrz model ten robi wrażenie na przechodniach, bo chociaż Toyota należy nie tyle do marek przykuwających uwagę, co raczej praktycznych, to jednak układ świateł, bryła nadwozia i świeżość nowego lakieru przyciągają oko. Jednym zdaniem: to solidne auto dla managera oraz rodziny – dobry wybór, pod warunkiem odpowiedniego doboru silnika i skrzyni biegów.