Kto działa w branży flotowej i motoryzacyjnej wie, kto to jest Wojciech Szyszko. Dyrektor zarządzający Kia Motors Polska zdradza nam, co łączy Polaków i Koreańczyków, jaka jest jego ulubiona potrawa i czemu nie lubi piłki nożnej. Tomasz Siwiński: Panie dyrektorze, jak to właściwie jest, Kia czy Hyundai jest nadrzędną marką?Wojciech Szyszko, dyrektor zarządzający Kia Motors Polska: Są to dwie równorzędne marki (śmiech) koncernu, chociaż historycznie to Hyundai w 1998 roku przejął markę KIA.Jak to zatem wygląda na rynku polskim. Czy przykładacie Państwo szczególną wagę do tego, aby być lepszym od Hyundaia?Hyundai jest po prostu jednym z naszych konkurentów, a wszystkich konkurentów traktujemy równo. Może ze względu na fakt, że nasze produkty są najbardziej zbliżone do siebie, jest to nasz bezpośredni konkurent. Ale nie, nie przykładamy do tej rywalizacji jakiejś szczególnej wagi.Jednak Polska to taki specyficzny rynek, ponieważ w większości krajów europejskich to właśnie Hyundai sprzedaje się lepiej, a w Polsce jest odwrotnie. Z czego to wynika, przypadek?To nie ma nic wspólnego z przypadkiem. W 2004 roku zaczęliśmy restrukturyzować naszą organizację i ten proces trwa. Jesteśmy stabilni, jeżeli chodzi o personel, sieć dealerską, politykę cenową, czego nie można powiedzieć o naszej bratniej firmie. I na tym polega główna różnica.Powiedział Pan o polityce cenowej i stabilności, jaką ma KIA. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o polityce fiskalnej naszego państwa. Czy jest jakakolwiek szansa, aby przepisy wreszcie się ustabilizowały?Zależy, o jakiej perspektywie mówimy. Obecne derogacje będą obowiązywały co najmniej przez dwa i pół roku. Później, bez względu na to, jaki będzie rząd, to na pewno znowu się spóźni z działaniami i znowu czeka nas chaos, gdyż nikt nie będzie wiedział, jaki będzie reżim vatowski. Przez te dwa i pół roku mamy więc spokój z VAT-em, ale czekamy na wiele innych rozwiązań jako branża. Zwłaszcza uszczelnienie przeglądów technicznych, tutaj już się coś dzieje i czekamy na pierwsze wyniki wprowadzonych zmian.O polskim rynku mówi się, że wciąż jest perspektywiczny i powinniśmy kupować znacznie więcej nowych samochodów. Tymczasem w przeliczeniu na 1000 mieszkańców kupujemy prawie najmniej w całej Unii Europejskiej. Czy można wymienić jedną przyczynę takiego stanu rzeczy?Ja widzę dwie główne przyczyny. Pierwszą jest ograniczenie siły nabywczej Polaków. Większości ludzi nie stać na kupno nowego samochodu i kupują używane. Tutaj żadne przepisy, nawet jeżeli całkowicie byśmy zablokowali import używanych samochodów, przeciwko któremu nie jestem, to siła nabywcza i tak nie pozwoli kupić nowego samochodu. Drugą przyczyną jest to, że rynek u nas jest odrobinę zdeformowany przez fakt, że właściwie nie ma żadnych ograniczeń na przywóz starych samochodów, wyrejestrowanych, które można do Polski przywieźć, naprawić i jeździć. Tego w innych krajach nie ma. Należałoby oczekiwać, że rząd wprowadzi podatek ekologiczny bądź jakikolwiek inny, związany z wiekiem auta, ale tutaj wracamy do stabilności podatkowej. Na to czekamy, ale teraz jesteśmy przed wyborami, więc takich ruchów nie będzie. Po wyborach co najmniej przez rok rząd będzie się formował i zajmował sobą, a zatem mamy dwa lata przestoju i znowu się to odsunie w czasie.Czy ma Pan osobisty żal do rządu polskiego, że fabryka KIA jest na Słowacji, a nie w Polsce? Czy, Pana zdaniem, zrobiono wszystko, co było w naszej mocy?Nie, nie mam i wiem, że w 2004 roku zrobiono absolutnie wszystko, aby ta fabryka powstała u nas. W ostatniej chwili Słowacy zaoferowali takie pieniądze, że rząd zrobił bardzo dobrze, że nie licytował się ze Słowacją. Patrząc natomiast z naszego punktu widzenia jako KIA Motors Polska, to bardzo dobrze, że fabryka jest właśnie tam, ponieważ to właśnie tam przyjeżdżają ważne osoby z Korei i tam jest to całe zamieszanie, a to potrafi skutecznie sparaliżować pracę. Jednocześnie mamy fabrykę 70 km od granicy i po trzech godzinach od zjazdu z taśmy samochód może być już u nas. A czy gdybyśmy mieli fabrykę w Polsce, to czy miałoby to wpływ na sprzedaż samochodów na naszym rynku?Patrząc na rynek słowacki, to tak, ponieważ tam udział w rynku jest znaczny i umiejętne komunikowanie, że te samochody produkowane są u nas, na pewno mogłoby pomóc. Teraz odrobinę przewrotne pytanie. Czy fakt, że czasami zatrzymuje nas patrol policji w cee'dzie, to dla KIA dobrze, czy nie?Ja jestem bardzo zadowolony z faktu, że ponad pięć tysięcy samochodów dostarczyliśmy do policji. Myślę, że także policja jest zadowolona, i że te samochody sprawdziły się pod względem technicznym. Wizerunkowo także jest to dla nas bardzo ważne, ponieważ często w materiałach telewizyjnych przewijają się nasze samochody.Czy tak duży klient, jak chociażby policja, to wdzięczny klient, jeżeli chodzi o współpracę?Myślę, że tak. Czynnikiem decydującym jest cena, wszystko odbywa się na zasadach przetargu, więc obie strony oferują warunki, które im odpowiadają. Dodatkowo klient kupuje części, mamy dobre kontakty z działem logistyki komendy. Obie strony są zatem zadowolone ze współpracy.Panie dyrektorze, czy fakt, że w tym roku był mundial, którego KIA była sponsorem, wpłynął jakoś na sprzedaż?Nie. Nie sądzę w ogóle, że nawet w skali globalnej może się to przełożyć na sprzedaż. Raczej sprzedaż spadnie, ponieważ ludzie byli zajęci czym innym. To jest jednak polityka koncernu i ma na celu wzrost świadomości marki. Ja jestem przeciwny piłce nożnej, a już polskiej zwłaszcza, i – moim zdaniem – nasza firma wyjdzie kiedyś z tego futbolu. Moim zdaniem, dobrą drogą jest to, co zrobił Hyundai, czyli wejście w rajdy. My lokalnie mieliśmy możliwość sponsorowania klubu pierwszoligowego, ale były to tak niewyobrażalne pieniądze, że zrezygnowaliśmy. Dlatego cieszymy się z naszej inicjatywy pucharu KIA Picanto.Puchar Picanto sprawdza się bardzo dobrze. Czy, Pana zdaniem, ta inicjatywa może rozszerzyć się na inne kraje? Czy może się to stać międzynarodowym cyklem?Usilnie nad tym pracuję, ale nie ukrywam, że jest trudno. Jak to mówią Anglicy: Not invented here. W centrali siedzą urzędnicy, którzy się nie do końca na tym znają. Trzeba wiedzieć, jak odnieść z tego korzyść, a oni nie wiedzą i zwyczajnie nie mają też na to czasu. W pucharze jeżdżą co prawda dziennikarze z innych krajów i staramy się ich zapraszać, ale są to wciąż tylko nasze lokalne działania.Kia sponsoruje także turniej tenisowy Australian Open. Tenis to sport prestiżowy. Jednak patrząc na wyniki sprzedaży modelu Optima, można odnieść wrażenie, że największym problemem dla koncernu jest mała wartość znaczka umieszczonego na masce.Na pewno też. Jednak pamiętajmy o tym, że sam segment D jest bardzo trudnym segmentem. To są głównie zakupy firmowe. My Optimę produkujemy w Korei, więc dłuższy jest też czas oczekiwania, a klienci flotowi chcą zazwyczaj samochody szybciej. Druga sprawa to wydajność fabryk, które pracują na 100%, a i tak nie zawsze możemy otrzymać tyle samochodów, ile byśmy sobie życzyli. To dotyczyło nie tylko Optimy, ale też modelu Rio w latach 2012 i 2013. Po prostu nie możemy otrzymać więcej samochodów, bo ich nie ma.Czy widzi Pan jakąś lukę modelową w gamie, czy jakiegoś modelu marce KIA brakuje?Tak, mniejszy SUV, jeszcze pod modelem Sportage. Jest już w planach.A czy tej luki nie wypełnia Soul?Nie, to auto dla innych klientów. Przydałby się kabriolet, ale tutaj decydują koszty produkcji. Dobrze byłoby mieć też jakieś sportowe auto, chociaż pojawił się cee'd GT i trochę tę lukę zapełnił, a za dwa lata będzie sportowe coupé z tylnym napędem. Dodatkowo, na pewno brakuje mocnego, dwulitrowego diesla w Optimie. Przydałoby się auto segment wyżej niż Optima, chociaż jego sprzedaż nie byłaby duża, takie jak Cadenza, którą osobiście jeżdżę. Podobny ruch jak Hyundai zrobił z modelem Genesis, tylko oczywiście nie za tak olbrzymie pieniądze. Taki samochód wizerunkowo byłby wskazany.Silne flotowo koncerny sprzedają ponad 50% wszystkich aut do flot. KIA sprzedaje ich mniej. Czy jest to problem?Tak, jest, ponieważ moglibyśmy więcej sprzedać. Tak jak mówiłem, w latach 2012 i 2013 mieliśmy problem z dostępnością Rio, a to przecież segment B. Venga tego nie rekompensowała. Podobnie Optima z powodów, o których już mówiłem. Gdybyśmy mieli te samochody w ilościach takich, jak oczekujemy, to wtedy sprzedawalibyśmy do firm około 55%, a to jest już zdrowy układ.Mówimy o dużych flotach, a jak wygląda sprawa mniejszych firm? Czy tutaj KIA wykorzystała potencjał?Sądzę, że tak. Tutaj jesteśmy dosyć mocni. Many specjalny system rabatów, mamy preferowane grupy zawodowe. Tak, w segmencie małych i średnich przedsiębiorstw mamy mocną pozycję, ale tutaj także przeszkadzał brak samochodów i brak mocnego diesla w Optimie.Czy podczas Pana wieloletniej pracy w branży moto może Pan powiedzieć, że zmieniają się kryteria zakupowe Polaków, czy wciąż możemy jednak mówić o rynku ceny?W markach premium cena ma mniejsze znaczenie, natomiast w markach popularnych cena ma olbrzymie znaczenie i to nie tylko u nas, ale na każdym rynku. Polska nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Jeżeli nie muszę samochodem pokazywać, jaki jestem bogaty albo jaki mam gust, to zawsze czynnikiem decydującym jest cena.Daliście Państwo siedem lat gwarancji. Czy obecnie, gdyby posiadał Pan tę wiedzę, którą ma obecnie, uważa Pan, że był to dobry pomysł?Uważam, że był to bardzo dobry pomysł. Na pewno marketingowo, ale także kosztowo. Co prawda, szczególnie na początku, gwarancję mylono z całkowicie bezkosztowym użytkowaniem samochodu. Dlatego czasami były problemy, ale to się unormowało i nawet w zeszłym roku jeszcze bardziej poluzowaliśmy warunki tej gwarancji, ponieważ na początku baliśmy się myślenia, że wszystko, co się zużyło, to w opinii klienta się zepsuło. Można zdecydowanie powiedzieć, że kosztowo, a zwłaszcza wizerunkowo, tylko na tym zyskaliśmy, tym bardziej że do tej pory konkurencja nie wymyśliła niczego podobnego. Był to zatem bardzo dobry ruch.Koreańczycy pracują najwięcej na świecie, Polacy są na drugim miejscu. Z takiego połączenia powinna wyjść naprawdę najlepsza mieszanka. Jak pracuje się z Koreańczykami, czy są do nas podobni, czy są jednak bardzo duże rozbieżności kulturowe?Ludzie są bardzo podobni. Łączy nas praca, także to, że nie stronimy od alkoholu. Główna różnica jest w podejściu do zarządzania firmami. Koreańskie społeczeństwo jest dosyć młode i tam dominuje jednak pewnego rodzaju feudalizm, czy to w firmie, czy w życiu rodzinnym jest bardzo widoczny. Autorytet osoby starszej czy osoby na wyższym stanowisku jest niekwestionowany. Tak jest w naszej firmie, ale także w innych koreańskich przedsiębiorstwach. To w naszej, anglosaskiej, kulturze się nie zdarza, a przynajmniej nie jest regułą. Może Koreańczycy są także bardziej nerwowi, ale wynika to z faktu, że nie można dyskutować z przełożonym. Jestem starszy, jestem na wyższym stanowisku, to automatycznie oznacza, że jestem mądrzejszy. Tak to funkcjonuje.Czy ma Pan swoją ulubioną koreańską potrawę?Tak, jest to pikantna zupa na kości wołowej yukke-jang. Polecam, szczególnie z piwem.Wiemy już, jakim samochodem Pan jeździ obecnie, ale czy w historii pracy w KIA miał Pan jakiś szczególnie ulubiony model?Bardzo podoba mi się ta Cadenza, ale chciałbym mieć jeszcze model wyżej, na razie nie ma go jeszcze nawet w Europie.