Mówi się, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Są jednak wyjątki od tej reguły, a jeden z nich nazywa się Ford Transit Custom. W teście wersja van z podwójną kabiną, długim rozstawem osi i 2-litrowym silnikiem Diesla o mocy 130 KM.
Ford ma w swojej ofercie aż cztery różne modele w segmencie lekkich aut użytkowych i są to: Transit, Transit Custom, Transit Connect i Transit Courier. Jeśli dodamy, że trzy mniejsze modele Transitów są dostępne w wersjach osobowych o nazwie nie Transit, lecz Tourneo, to robi się z tego niezły galimatias, w którym orientacji nie tracą tylko wieloletni pracownicy Forda. A tak na poważnie, po co jednemu producentowi aż tyle różnych modeli? Odpowiedź jest banalna ‒ żeby idealnie dopasować się do potrzeb potencjalnego klienta. Ta polityka przynosi rezultaty, ponieważ Ford od kilku lat znajduje się w czołówce sprzedażowej producentów pojazdów LCV.
Inny niż wszystkie
Wróćmy jednak do naszego Transita Custom. Przymiotnik Custom oznacza ni mniej, ni więcej tylko wykonany na indywidualne zamówienie. Zapytacie, jak to jest możliwe w kontekście auta wolumenowego? Transit Custom oferowany jest z nadwoziem o dwóch różnych wysokościach i rozstawach osi – odpowiednio – 4972/2933 mm (wersja krótka) i 5339/3300 mm (wersja długa). Samochód można zamówić z dachem niskim lub wysokim, który w zależności od wyposażenia znajduje się na wysokości ok. 2 lub 2,3 m. Jeśli wspomnimy, że auto ma pojedynczą albo podwójną kabinę, dostępne jest w stuprocentowej wersji osobowej (nawet dla 9 osób), to z tak różnorodnych puzzli można sobie złożyć pojazd idealnie spersonalizowany i dostosowany do profilu prowadzonego biznesu.
Wyjątkowość Transita Custom polega też na tym, że jako jeden z niewielu modeli w swoim segmencie wygląda jak rasowy van, a nie jak grubo ciosany furgon, ma spryt i funkcjonalność dostawczaka i jeździ jak auto osobowe. Układ zawieszenia jest genialnie wręcz zestrojony: świetnie tłumi wszelkie nierówności nawierzchni, a z drugiej zapewnia wysoką stabilność i więcej niż zadowalający poziom komfortu. Kiedy samochód jest pusty, wpada w minimalne kołysanie, ale wystarczy niewielkie obciążenie, by paraboliczne resory piórowe przestały wierzgać tyłem nadwozia. Dostawczy Ford ma też niezwykle bezpośredni w działaniu układ kierowniczy, co szczególnie wyróżnia go na tle konkurencji.
Wnętrze z pomysłem
Wnętrze Transita przypomina inne współczesne Fordy – trochę tu Focusa, trochę Fiesty. Posrebrzana część środkowej konsoli niemal identycznie jak w małym Fordzie sprzed faceliftingu. Kierownica jest poręczna i przyjemna w dotyku, a dźwignia zmiany biegów łatwo wpada w dłoń. Tuż nad nią wygospodarowano sprytne zagłębienie na telefon, dzięki czemu nie trzeba go szukać po całej kabinie. To byłoby nie lada wyzwanie, bo w samochodzie znajduje się mnóstwo schowków i uchwytów na napoje. Nam najbardziej spodobał zamykany schowek nad zegarami, który jest wyściełany gumą, a w jego wnętrzu znajduje się 12-voltowe gniazdo zasilające, dlatego idealnie nadaje się do przewożenia np. tabletu.
Kabina jest przestronna, a przedłużona wersja z podwójną kabiną zmieści na pokładzie pięciu rosłych mężczyzn. W drugim rzędzie zamontowano dosyć wygodną, 3-osobową kanapę. Fotele są wygodne i mają spory zakres regulacji. Jedynym zgrzytem jest brak miejsca na odstawienie lewej stopy. Jeśli jedziemy autostradą, trzeba ją nienaturalnie mocno cofnąć. Złego słowa nie można natomiast powiedzieć na temat widoczności z miejsca kierowcy. W testowym egzemplarzu zamontowano pełne drzwi tylne, na szczęście potyczki parkingowe ułatwiały czujniki i kamera cofania.
Custom jest zaskakująco dobrze wygłuszony. Podczas jazdy z większymi prędkościami słychać tylko niewielki szum powietrza opływającego nadwozie. Dźwięk pracy jednostki napędowej jest ledwie słyszalny, dlatego przydatny okazuje się wskaźnik podpowiedzi zmiany biegu umieszczony w zestawie zegarów.
Przestrzeń ładunkowa ma objętość 4 m³ i zmieści dwie europalety. Jej maksymalna długość do 1,87 m, a szerokość 1,77 m (odległość między nadkolami to 1,35 m). Wykończono ją praktyczną, antypoślizgową winylową wykładziną, a do oświetlenia użyto diody LED. Niski próg załadunku, który znajduje się zaledwie 45 cm nad ziemią, ułatwia pakowanie samochodu. Bardzo przydają się też cztery homologowane uchwyty służące do unieruchomienia przewożonych towarów.
Dużo pary, mało paliwa
Pod maską testowego auta pracował 2-litrowy turbodiesel o mocy 130 KM, zapewniający dobrą dynamikę jazdy przy umiarkowanym spalaniu. W ofercie są też słabsza (105-konna) i mocniejsza (170-konna) odmiany tego silnika. Minimalne testowe zużycie paliwa, podczas spokojnej jazdy drogą międzymiastową, wyniosło 6,1 l/100 km. Podróżując dynamicznie trzeba się liczyć z tym, że TDCi będzie pochłaniał od 8,5 do 9,5 l/100 km. Średni wynik to tylko 7,6 l/100 km i jest on całkiem niezły, biorąc pod uwagę gabaryty i masę auta, która przekracza 2 tony. Cieszy również to, że 80-litrowy zbiornik paliwa wystarcza na pokonanie aż 1000 km bez konieczności zawijania na stację paliw. W mieście dodatkowe oszczędności przynosi system start-stop. Koszt użytkowania samochodu znacząco obniżają długie okresy międzyprzeglądowe, które wynoszą 2 lata lub 50 tys. km.
Za najtańszego Transita Custom z podwójną kabiną, krótkim rozstawem osi i słabszym 105-konnym silnikiem TDCi trzeba zapłacić 93 030 zł netto. Bardziej praktyczna, dłuższa wersja jest tylko o 3,5 tys. zł netto droższa. Bogato wyposażona odmiana Limited, ze 130-konnym TDCI, kosztuje 115 230 zł netto. Przedsiębiorcom użytkowanie tego auta bardzo mocno przybliża innowacyjny kredyt niskich rat miesięcznych z gwarancją odkupu samochodu na zakończenie umowy o nazwie Ford MultiOpcje. Ford kusi więc klientów na dwóch płaszczyznach – ma dobry produkt w klasie średnich aut dostawczych i znakomity program finansowy. Czy to wystarczy, żeby zdobyć rynek?
Kto testował: Michał Hutyra
Co: Ford Transit Custom