Kalifornia to miejsce, które kojarzy się przede wszystkim z wakacjami i słońcem. Mniej więcej z tym samym kojarzy się Volkswagen California. Pozory mogą jednak mylić, bo jest to doskonałe wielofunkcyjne auto do użytku przez okrągły rok.
California to najbardziej wszechstronna odmiana produkowanego od niemal 67 lat Transportera. Na co dzień to po prostu duży i wygodny van, ale w razie potrzeby auto potrafi zamienić się w przytulną sypialnię dla czterech osób. Od czasu do czasu może też stać się klasyczną furgonetką, która bez kłopotu przewiezie większy ładunek.
Najważniejszą cechą charakteryzującą to auto jest podnoszony dach, pod którym znajdują się dwa miejsca sypialne. Dwa kolejne tworzą się po rozłożeniu oparcia tylnej kanapy i dodatkowych materaców. W tak utworzonej sypialni, w komfortowych warunkach mogą spędzić noc nawet cztery osoby. Jeśli auto wyposaży się w ogrzewanie postojowe (wodne kosztuje 3287 zł, powietrzne 6086 zł), to z takiego minidomku na kołach można korzystać przez okrągły rok – na chłód nie narzekaliśmy nawet w mroźną zimową noc. Niestety, California Beach, podobnie jak lepiej wyposażone wersje Coast oraz Ocean, mają dodatkowo zlewozmywak, kuchenkę i polowy prysznic, nie są pojazdami samowystarczalnymi. Bez dostępu do bieżącej wody i elektryczności, ale przede wszystkim bez pełnowymiarowej toalety, nie da się funkcjonować zbyt długo, dlatego planując dłuższą podróż, trzeba parkować w miejscach z turystyczną infrastrukturą. Jeśli zaś wybieramy się jedynie na weekendową eskapadę, bez obaw możemy wybrać na stały postój nawet najbardziej dzikie miejsce.
Wiele aut w jednym
California budowana jest na wersji krótkiej Transportera, co oznacza, że odległość między przednimi i tylnymi kołami wynosi równe 3 metry. To absolutnie wystarcza, by zapewnić maksimum wygody dla pięciu osób, a po doposażeniu auta w dwa dodatkowe, obrotowe fotele (dopłata 3607 zł), nawet dla siedmiu. Niestety, pojedynczych foteli nie da się złożyć na płasko i ukryć w podłodze, dlatego jeśli planujemy przewieźć większy przedmiot, trzeba je wymontować i zostawić w garażu. Ich demontaż wymaga krzepy, bo każdy z foteli waży ok. 35 kg. To i tak nic w porównaniu z ciężarem kanapy – aby jej się pozbyć, potrzeba dwóch silnych mężczyzn. Konstruktorzy auta zamontowali ją na specjalnych szynach. Pozwala to przesunąć kanapę do przodu i do tyłu, co nie wymaga angażowania właściwie żadnej siły. Jeśli ładunek jest większy, można złożyć oparcie kanapy, a po jej wyjęciu z auta otrzymujemy przestrzeń o objętości 5,8 m3.
Podczas dłuższych postojów, warto jest podnieść dach do góry i podwiesić do niego górne łóżko. Wewnątrz zrobi się wtedy na tyle dużo miejsca, że można swobodnie stanąć. Przednie fotele obracamy wówczas tyłem do kierunku jazdy, z bocznych drzwi wyjmujemy składany stolik i w powstałej w ten sposób salonce możemy wygodnie biesiadować. Jeśli Californię wyposażymy w rozwijaną markizę (cena od 1977 zł), to po wyjęciu krzesełek turystycznych z zapinanego na zamek błyskawiczny schowka w tylnej klapie, można urządzić piknik na zewnątrz auta.
Wieczorem, dzięki wewnętrznym roletom na szybach tylnej i bocznych oraz magnesowych rozkładanych roletach szyb przedniej i przednich-bocznych, wewnątrz auta można cieszyć się prywatnością. Nikt z zewnątrz nie zobaczy tego, co dzieje się w środku. Podróżnych nie będą też budziły promienie wschodzącego o poranku słońca.
Najbardziej niesamowite jest jednak to, że po złożeniu dachu, zwinięciu rolet California przekształca się w zwyczajnego, osobowego vana.
Kompromis
Kabina wykończona jest w taki sposób, że nie czuje się i nie widać użytkowego charakteru auta. Gdyby nie to, że ‒ siedząc za kierownicą ‒ drogę ogląda się z innej perspektywy, można by odnieść wrażenie jazdy zwykłym autem osobowym. California prowadzi się pewnie i przewidywalnie. Wysokie nadwozie tylko nieznacznie przechyla się na zakrętach, a duży rozstaw osi i komfortowo zestrojone zawieszenie sprawiają, że auto bardzo dobrze i łagodnie tłumi nierówności nawierzchni. Tego efektu nie psują nawet sztywne, piórowe resory w tylnym zawieszeniu, ale fakty są takie, że obciążona California prowadzi się znacznie lepiej niż pusta. Samochód mimo sporych gabarytów jest zwrotny i zwinny. Co ciekawe, podczas szybkiej autostradowej jazdy w kabinie największego z Volkswagenów jest cicho. Nie ma więc potrzeby podnoszenia głosu i przekrzykiwania szumu wiatru opływającego karoserię. Nie zapominajmy, że testowy egzemplarz był wyposażony w markizę zewnętrzną, montowaną do prawego słupka dachowego, która, nie oszukujmy się, pogarszała aerodynamikę.
Jazda Californią jest niezwykle przyjemna. Sporą w tym zasługę miał układ napędowy. Pod maską zainstalowano 2-litrowego turbodiesla o mocy 150 KM, który współpracował z 7-biegową, dwusprzęgłową przekładnią DSG. Ten duet zapewnia znakomite osiągi i, co zaskakuje jeszcze bardziej, potrafi zadowolić się niewielką ilością paliwa na 100 km. Podczas przejazdu z Warszawy do Wrocławia (autostradą i drogą ekspresową) komputer pokazał wynik 9,5 l/100 km. W mieście auto zużywało 8‒8,5 l/100 km, za to podczas spokojnej jazdy poza nim 6 l/100 km. Jak na pojazd ważący dwie tony, to wynik znakomity. Naszą uwagę zwrócił system start-stop, który do tej pory niezbyt dobrze radził sobie w autach ze skrzyniami DSG – szybkie ruszenie spod świateł niemal zawsze powodowało szarpnięcie. Teraz silnik uruchamia się wcześniej i szybciej, a proces ruszania jest bardzo płynny.
Brawo!
Testowy egzemplarz był wyposażony w reflektory LED (oferowane są razem ze światłami tylnymi również w technologii LED), które znakomicie oświetlają drogę i bardzo podnoszą komfort jazdy po zmroku. Niestety ten ekstras jest drogi ‒ kosztuje aż 6177 złotych. Światła LED są nawet droższe niż fabryczny system nawigacji satelitarnej (od 4065 zł), który dzięki funkcji online informuje o natężeniu ruchu, korkach i robotach drogowych. Podobną kwotę, bo 3980 zł, trzeba zapłacić za automatyczną klimatyzację z nawiewami i dodatkowym sterowaniem w tylnej części auta. Klimatyzacja sterowana manualnie z dodatkowym ogrzewaniem wodnym w części pasażerskiej jest w standardzie, ale nie wierzymy, żeby podczas ciepłych, letnich miesięcy pozwala ona równie wydajnie schłodzić wnętrze. Generalnie cennik Californii nie jest zbyt przyjazny dla portfela – dopłacać trzeba za komputer pokładowy, koło zapasowe i czujniki cofania, które są nieocenione gdy przyjdzie nam manewrować na ciasnym parkingu. Samo auto też nie należy do tanich, bo za podstawową wersję Beach, napędzaną 2-litrowym, 85-konnym silnikiem TDI, trzeba zapłacić 152 718 złotych. Auto z 150-konnym dieslem i skrzynią DSG kosztuje 186 570 zł, a z kilkoma dodatkowymi bajerami ponad 200 tys. zł.
Volkswagen California to znakomity samochód, ale z powodu ceny nie jest to propozycja dla każdego. Szkoda, bo przyjemność z użytkowania takiego auta jest wielka, a dzieciaki mają do niego szczególną słabość.
Kto testował: Michał Hutyra
Co: Volkswagen California - Trzy w jednym
Gdzie: Wrocław
Kiedy: 12.11.2016
Ile: 1100 km
Wszechstronność, przestronność, komfort, frajda z użytkowania.
Cena samochodu, cena dodatków.