Passat Alltrack, zarówno pierwszej, jak i drugiej generacji, to dobry, a nawet bardzo dobry samochód. Daleko mu jednak do takich modeli jak Audi Allroad czy Volvo XC70, które są już niemal legendarne. Volkswagen niespiesznie buduje legendę tego modelu i robi to we właściwym dla siebie stylu – ewolucyjnie i konsekwentnie.
Prezentację modeli Alltrack importer zorganizował w Andorze. Kiedy lądujesz w grudniu w Barcelonie, jest słońce, 18 stopni Celsjusza. Pokonujesz 230 kilometrów do urokliwego górskiego kurortu w Andorze i widzisz ośnieżone szczyty i lekki mróz, to naprawdę trudno jest napisać, że Alltrack to zły samochód. Postaram się.
W skrócie
Habanero Orange Metallic. Jeżeli kolor lakieru nazywa się jak meksykański gang, samochód musi się podobać. Do tego felgi wzór Canyon i wszystko mi pasuje. Wyrzućmy jeszcze całkowicie niepotrzebny tryb offroad i Passat Alltrack staje się całkiem fajnym samochodem. Dostęp do Internetu jest zbędny, napęd wszystkich kół zawsze na tak. Zapamiętywanie indywidualnych ustawień także na tak, Active Info Display i wyświetlacz Head-up nie i nie. XDS+, czyli system imitujący szperę i DSG, bardzo tak. Silnik TSI? To jest pytanie. Niestety, nie było możliwości. Były dwa najmocniejsze diesle – 190- i 240-konny. Odpowiednio: tak i nie.
To dla tych wszystkich, którzy nie chcą czytać dalej. Dla tych, którzy chcą, uporządkujmy informacje. Można zamówić Alltracka z manualna skrzynią i słabym, bo 150-konnym silnikiem Diesla. Nie warto tego robić. Skrzynia DSG sprawdza się rewelacyjnie. Do niej najbardziej pasuje 220-konny silnik TSI, jednak nie mieliśmy okazji jeździć tym samochodem, ale silnik znany jest z innych modeli i na pewno nie zawiedzie. Do dyspozycji zostają nowy silnik bi-turbo o mocy 240 koni i 190-konny diesel. Zdecydowanie wystarczający jest ten drugi, chociaż minusem nie jest mniejsza moc, ale to, że ma on sześć, a nie siedem przełożeń. Nie potrzebujemy absolutnie dodatków, które wymieniłem wcześniej, poza tymi, których potrzebujemy, a które też wymieniłem. Na prezentacji były same najbogatsze wersje, ale uwierzcie mi, że nie potrzebujecie większości z nich. Czemu? Ponieważ ten samochód ze wszystkimi dodatkami prezentuje się agresywnie. Wyższe zawieszenie sprawia, że nie boimy się o krawężniki, zaspy czy dziury. Ogromny bagażnik, oszczędny i dynamiczny silnik, a to wszystko przyprawione niemiecką dokładnością i funkcjonalnością. Sięgasz po coś, bo wg ciebie to powinno tam być i w Alltracku to tam jest, a dodatkowo jest miłe w dotyku. A gdybyś na wakacje chciał pociągnąć swój dom, to możesz to zrobić, bo ten samochód może ciągnąć przyczepę o masie 2200 kg.
Czemu nie lubimy klasycznego Passata?
Czy lubisz być w pracy? Jeżeli odpowiedziałeś twierdząco na to pytanie; cóż, dalej nie czytaj. Jeżeli natomiast może nie nienawidzisz swojej roboty, ale przynajmniej jest ci ona obojętna i traktujesz ją jako źródło finansowania swoich pasji, to powinieneś kupić Alltracka. Hasło prezentacji jasno to definiuje: Out of Office. Tam właśnie powinieneś być razem ze swoim służbowym samochodem. Poza biurem. Jeżeli siedzisz w biurze, nie ma znaczenia, czy przed nim stoi klasyczny Variant czy Alltrack. Ale jeżeli jesteś poza biurem, ta różnica jest niesamowita. I właśnie dla tej różnicy musisz mieć ten samochód.
Jeżeli zdecydujemy się na Alltracka ze 190-konnym silnikiem, to zapłacimy zaledwie o 4 tysiące zł więcej niż za podobną wersję wyposażenia Highline. To niewielka różnica za fajne i bajeranckie nadkola, wyższy prześwit, osłony podwozia i 639 litrów pojemności bagażnika. I nawet jeżeli nie wpadnie nam do głowy, żeby szaleć nim po błotnistych drogach i nigdy nie wjedziemy na leśne szlaki, to pamiętajmy, jakie drogi mamy, np. na Mazurach, gdzie duża część z nas wypoczywa. Jeżeli tam zapuścimy się tym modelem, z łodzią, bo możemy ciągnąć ogromniastą przyczepę, to nie tylko dojedziemy bezproblemowo, ale też zadamy szyku.
Jedziemy
147 tysięcy brutto kosztuje wersja Alltracka, której nie powinniśmy poważnie rozważać, czyli najsłabsza. Nie dlatego, że 150 koni mechanicznych nagle przestaje wystarczać, ale dlatego, że za niewiele więcej możemy mieć 220-konną wersję benzynową. 13 tysięcy dopłaty. W racie leasingowej to się rozmyje, a jeżeli ktoś się uprze, to niech nie bierze świateł LED top, bo to grubo ponad 5 tysięcy złotych, i adaptacyjne zawieszenie za niemal cztery tysiące oraz całej masy rzeczy, których użyje raz, chwaląc się przed kolegami. Drogi kliencie, to, co zaoszczędzisz na dodatkowych kilogramach, przeznacz na mocny silnik. Będziesz zadowolony, ponieważ Alltrack, mimo wyższego o 27 mm zawieszenia, prowadzi się naprawdę pewnie. Nadwozie się nie przechyla, nie nurkuje podczas hamowania. Łopatki przy kierownicy zdecydowanie się przydają, ponieważ przy prędkościach pozamiejskich DSG działa płynnie, ale w ruchu miejskim albo na górskich serpentynach czasami skrzynia chwilę się waha, jakby chciała powiedzieć: – stary, zdecyduj się, co chcesz robić. Wtedy można ją przywołać do porządku właśnie łopatką.
Przeglądając listę wyposażenia dodatkowego, mam wrażenie, że – klikając wszystko – możemy zbudować drugie auto. Róbmy to z głową, bo im mniej głupich rzeczy znajdzie się w tym aucie, tym da ono kierowcy więcej radości.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest system personalizacji ustawień. Samochód zapamiętuje ustawienia dla danego kierowcy. Chyba że zapis polityki samochodowej jasno zakazuje jazdy innych osób, wtedy to jest zły system. Musze powiedzieć słówko o systemie Volkswagen Car-Net. Dobra, wystarczy, to przecież nie jest pismo komputerowe, a Alltrack jest wciąż bardziej samochodem niż laptopem. System umożliwia podłączenie waszych wielkich telefonów z wieloma aplikacjami do samochodu, dzięki czemu całkowicie stracicie przyjemność z jazdy, a skupicie się na bzdurnych, jak dla mnie, usługach. Jednak dla tych, którzy z kolegami spotykają się przez Skype, a ich całe życie zależy od liczby polubień zdjęcia obiadu, może okazać się to przydatne.
Jest też tryb jazdy offroadowej. Tutaj uwaga. Przyszły właścicielu Alltracka jako osoba, która ma samochód terenowy, mam dla ciebie radę. Twój samochód nie był, nie jest i nigdy nie będzie terenówką, a każdy asystent w terenie, który nie jest w stanie wysiąść z auta, podpiąć liny i wyprowadzić cię z tarapatów, jest absolutnie zbędny. Pieniądze za ten pakiet lepiej daj bezdomnemu i zabieraj go zawsze ze sobą, kiedy zjeżdżasz z asfaltu.
Wiele osób zarzuca Volkswagenowi, że to samochody nudne, takie same, banalne, po czym i tak kupują Volkswagena. Jak jestem przeciwnikiem samochodów udających to, czym nie są, tak Alltrack mnie przekonał. Świetny kolor, świetne felgi (możecie nie brać foteli i kierownicy, ale za te felgi dopłaćcie), duży komfort, ergonomia i moc, ale w cuglach oszczędności. Alltrack nie udaje czegoś, czym nie jest, ale już pojawiają się samochody, które udają Alltracka. Tak rodzi się legenda.
Kto testował: Tomasz Siwiński Co: Volkswagen Passat Alltrack Gdzie: Andora Kiedy: 10.12.2015 Ile: 600 km
Co: Volkswagen Passat Alltrack
Gdzie: Andora
Kiedy: 10.12.2015
Ile: 600 km
Był z nami Robert Korzeniowski, najbardziej utytułowany olimpijczyk, chodziarz. To bardzo fajny człowiek.
Cena może bez problemu przebić 200 tysięcy i mimo że możesz mieć ten samochód taniej, i tak pojawią się głosy, że 200 tysięcy za Volkswagena to za dużo.