Toyota pokazała RAV 4. Teraz następuje fragment, w którym powinienem zachęcić do przeczytania artykułu. Mam na to jeszcze około 150 znaków. Dobrze, więc tak. W ostatnim zdaniu powiem, co RAV 4 ma wspólnego z tramwajem.
Bardzo szanuję Toyotę jako firmę. Szanuję ją tym bardziej, że nie przepadam za jej produktami, czyli samochodami. Oczywiście nie hurtowo, są modele, które są bliskie mojemu sercu – Land Cruiser. Jednak lubię samochody wzbudzające emocje. Auta Toyoty takie nie są i pewnie dlatego sprzedają się doskonale, w zeszłym roku ponad 10 mln egzemplarzy. Widać mój sceptycyzm nie zrobił na koncernie wrażenia, ponieważ to największy koncern motoryzacyjny na świecie. Wiadomo; Kaizen. Mnie osobiście podoba się jednak najbardziej to, że koncern z ogromnym tupetem informuje o swoich przełomowych rozwiązaniach, za nic mając to, że te rozwiązania u konkurencji funkcjonują już od lat.
Z zewnątrz RAV4 lepiej wygląda na żywo niż na zdjęciach. Wewnątrz jest dokładnie odwrotnie.
Nie, tak i nie wiem
Toyota to brak awaryjności, Toyota to technologia hybrydowa. Toyota to także prekursor segmentu, który obecnie jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się – małych SUV-ów. To właśnie pierwsza generacja RAV4 była prekursorem tego typu aut. Mieliśmy okazję poznać najnowsze wcielenie RAV4 na drogach południowej Hiszpanii.
Nowy model będzie dostępny z silnikiem Diesla o mocy 145 KM, ale tylko z napędem jednej osi. SUV jako ośka? Zdecydowanie nie. Silnik benzynowy o mocy 152 KM współpracuje ze skrzynią manualną lub automatem i, co najważniejsze, jest tam napęd na wszystkie koła. Tej wersji mówimy zdecydowane tak, ponieważ ma napęd wszystkich kół, a pod maską pracuje wolnossąca jednostka benzynowa, a takie rozwiązania są już niezmiernie rzadko spotykane, a szkoda. Jest też wersja, i to właśnie tę mieliśmy okazję testować, która w Polsce będzie na początku drugiego kwartału, czyli hybryda. Tej wersji musimy powiedzieć zdecydowane… nie wiem. To najmocniejsza dostępna wersja RAV-ki, bo łączna moc obu silników to 197 KM. To wyraźnie więcej niż klasycznych spalinowców, ale samochód jest też zdecydowanie cięższy. 1690 to o 200 kg więcej niż ma klasyczna benzyna i 150 kg więcej niż diesel. Różnica w masie jest w stanie zniwelować większą moc. W zamian za to otrzymujemy jeden z parametrów: albo przyspieszenie 8,3 sekundy do 100 km, albo spalanie rzędu 4.9 litra. Staraliśmy się osiągnąć szczególnie drugi parametr, ponieważ mimo deklaracji o przyspieszeniu, ten samochód nie zachęca, aby je sprawdzać. Jadąc bardzo oszczędnie, na dystansie 180 km udało nam się osiągnąć wynik 5,8 litra. To doskonały rezultat, osiągnięty podczas jazdy bez korków, w których hybryda sprawdza się najlepiej, ale czy kierowcom starczy cierpliwości, żeby go osiągnąć? Wątpliwe, a kierowcom firmowym na pewno jej nie starczy.
Czuje się, że hybrydowa RAV-ka jest ciężka. Szczególnie na niewielkich poprzecznych nierównościach. Podczas szybkich łuków samochód nie ma tendencji do przechyłów, ale już podczas hamowania większą masę auta daje się wyczuć. To, co trzeba przyznać, a co potwierdzili inżynierowie z centrali, model ten jest doskonale wręcz wyciszony. To dobrze, ponieważ kierowca izolowany jest od dźwięku, jaki wydają silniki.
Nowości, czyli szacunek dla tupetu
Nowa Toyota RAV4 to technologicznie Lexus NX, co wydaje się być z korzyścią dla obu stron. Z zewnątrz samochód wygląda na większy niż jest. To za sprawą przetłoczeń, masywnych lusterek, owiewek i atrap osłon podwozia. Nowe światła przednie z poziomą, łączącą je linią grilla wyglądają doskonale. Tylne lampy, umieszczone bardzo wysoko, tuż pod linią tylnej szyby, optycznie podwyższają ten model i są także wykonane w technologii LED. Właściwie stylistycznie RAV4 to obecnie najładniejszy model koncernu, w którym widać najlepsze geny marki Lexus.
To, co udało się na zewnątrz, nie do końca potrafiono powtórzyć we wnętrzu pojazdu. Czarna podsufitka, wygodne fotele i nowy ekran multimedialny w centralnej części to zalety. Podobnie jak systemy bezpieczeństwa Toyota Safety Sense i nowoczesna kamera 360 stopni. Tylko że to wszystko ma już konkurencja. Teraz ma to także Toyota. Jest jednak pewne ale, które nie daje mi spokoju. Ponieważ z jednej strony najnowocześniejsza technologia na świecie pracuje pod maską Toyoty (mowa o wersji RAV4), stylistycznie samochód jest bardzo ładny, jeździ więcej niż przyzwoicie. Nawet wnętrze poprawiono. I tu jest pies pogrzebany. Bo wnętrze należałoby zmienić. Kuriozalny nawiew centralny, niektóre przełączniki pamiętają jeszcze ostatnie zlodowacenie, a lewarek automatycznej skrzyni biegów wyszedł z mody, zanim zaczęto go projektować. Naprawdę. W momencie, kiedy konkurencja ma lewarki na styki, z wysokiej jakości materiałów, Toyota ma ordynarną prowadnicę. Żeby była jasność. To nie jest tak, że jestem fetyszystą lewarków, szczególnie w skrzyniach automatycznych. W Toyocie zabolało mnie tylko to, że nie zwrócono uwagi na takie szczegóły. Wiem, że globalna sprzedaż nie spadnie z tego powodu nawet o promil, ale kłóci mi się to z filozofią Kaizen. Podobnie jest z panelem obsługującym elektryczne szyby. Jest umieszczony na drzwiach pod takim kątem i w takim miejscu, że uchwyt na drzwiach po prostu przeszkadza.
Jaki wniosek mam po jazdach tym samochodem? Na pewno jest to jeden z najlepszych, jak nie najlepszy samochód w klasie. Na pewno też będzie bezawaryjny, będzie miał wysoką wartość rezydualną, a z silnikiem hybrydowym może zapewnić właścicielowi łatkę osoby troszczącej się o planetę. Opcja do firmy jak najbardziej na tak.
Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, co hybrydowa Toyota RAV 4 ma wspólnego z tramwajem. Nie jest to pantograf. Tylko to brzmienie podczas hamowania. Zapraszam do wypróbowania.
Kto testował: Tomasz Siwiński
Co: Toyota RAV4
Gdzie: Alicante
Kiedy: 20.01.2016
Ile: 180 km
Stylistycznie najładniejsza Toyota, do tego doskonale wygłuszona.
Archaiczne elementy wnętrza, fatalne umiejscowienie panelu obsługującego szyby.