Zawsze staramy się testować samochody rzetelnie, ale bądźmy szczerzy, czasami ogranicza nas brak czasu, ludzi do pomocy. W przypadku testowanej Toyoty mogę powiedzieć, że test odbył się w warunkach bojowych.
Toyota do samochodów dostawczych – tych oferowanych w Europie ‒ zabiera się trochę jak pies do jeża. Fakt, jest Hilux oferowany jako samochód użytkowy, i faktycznie taki w założeniu jest, jednak podbijać rynek tylko z tym modelem jakoś nie wypada. Z jednej strony była Toyota Hiace, przez moment była Toyota Dyna, trudno to jednak nazwać produktową ofensywą, szczególnie patrząc na konkurencję. Potem pojawił się model Proace, ale zarówno klienci, jak i przedstawiciele Toyoty chyba nie chcieli o nim pamiętać. Do modeli grupy PSA montowany był znaczek Toyoty. Można śmiało wysnuć tezę, że ten segment rynku w Europie był przez Toyotę zaniedbany, nie jako jedyny zresztą. Zapewne każdy fleet manager przypomina sobie czarną dziurę, kiedy nie dało się kupić Toyoty Auris/Corolla w wersji kombi. Pod względem sprzedaży do firm polski oddział wiele stracił, oddając pole konkurencji. Szybko naprawiono ten błąd. W przypadku samochodów dostawczych także firma postanowiła nie oddawać pola konkurencji i wprowadziła do oferty nowy model Proace, a właściwie można powiedzieć, że wprowadziła poważny model. Co prawda także jest produkowany wraz z modelami grupy PSA, jednak przy tej konstrukcji wkład Toyoty był znaczny.
Wreszcie po latach prób i błędów Toyota ma pełnoprawny samochód dostawczy. Drżyj, europejska konkurencjo, bo Proace ma wszelkie atuty, aby stać się kolejnym argumentem dla klientów, aby wybrali Toyotę.
Proace Verso
Verso, czyli osobowa wersja Toyoty, bo o niej mowa, to samochód spełniający moje oczekiwania. Mogę to powiedzieć, ponieważ w ośmioosobowej wersji nie było takiego siedzenia, na którym nie podróżowałem. Zanim o wrażeniach, słówko o tym, co możemy zamówić, jeżeli zdecydujemy się na osobową wersję. Samochód możemy skonfigurować na pięć, sześć, siedem, osiem lub dziewięć miejsc. Mamy także wybór spośród trzech wielkości: compact, medium i long, a w każdej z tych konfiguracji możemy zdecydować się na business, family i VIP. Chyba nikogo nie zaskoczy, że nie uświadczymy pod maską silnika benzynowego, za to wybór jednostek wysokoprężnych jest więcej niż wystarczający. Od silnika 1.6 o mocy 95 KM, przez 115 KM uzyskane z tej samej pojemności, przez jednostki dwulitrowe o mocach odpowiednio 150 i 180 KM. Najmocniejszy silnik współpracuje z sześciobiegową skrzynią automatyczną.
Ceny brutto zaczynają się od 134 tysięcy i dochodzą do 208. Aby skonfigurować sobie porządnego minibusa z co najmniej 150-konnym motorem, musimy wydać około 150‒160 tysięcy. Biorąc pod uwagę, że są to ceny brutto, jest to więcej niż przyzwoita oferta.
Podczas testu miałem okazję prowadzić i być wożonym samochodem z automatyczną skrzynią biegów, a więc wersją 180-konną w wyposażeniu family. Mogę powiedzieć, że podlegająca pod dostawczy dział Toyota jest wewnątrz wykonana nie gorzej, a może i lepiej, niż jej niektóre modele osobowe. Porządne materiały, co prawda jak producent nas przyzwyczaił w różnych odcieniach czerni, są mądrze dobrane. Tam, gdzie trzeba miękkie, tam, gdzie mogą szybciej ulegać zabrudzeniu, wykonane z tworzyw łatwych do utrzymania w czystości. Pozycja za kierownicą jest porównywalna ze wzorem w klasie, jakim jest dla mnie Volkswagen T6. Czytelne zegary, sterowanie w kierownicy pozwalają skupić się na drodze. W części centralnej nawigacja. Wszystko, czego potrzeba. Podobno w kabinie słychać było hałas wynikający z pracy turbosprężarki. Podobno, ja nie słyszałem. Nie miałem okazji prowadzić samochodu z kompletem pasażerów, ale jako jeden z nich podróżowałem, kiedy był komplet. Na tej podstawie mogę powiedzieć, że 180 KM i 400 Nm to w sam raz.
Nie będę udawał, że w ostatnim rzędzie, szczególnie na środkowym siedzeniu chciałbym przejechać z Wrocławia do Barcelony, jednak nawet tam trasy dla większych osób do kilkudziesięciu kilometrów nie powinny być kłopotliwe. Zajęcie miejsca jest proste, ponieważ siedzenie środkowego rzędu składa się i przesuwa. Dzięki temu możemy dobrać najwygodniejszą pozycję. Oczywiście wybornie podróżowało się na prawym fotelu z przodu, wybrałbym jednak miejsce z mojej lewej strony, bo Toyota przyjemnie się prowadzi. Z kompletem pasażerów trzeba tylko uważać na nierówności, ponieważ czasami zawieszenie lubi skończyć swój skok. Oczywiście zapomnijmy też o przewiezieniu bagażu dla ośmiu osób, ale nie można mieć wszystkiego.
Czy bym kupił taki samochód? Tak, chociażby po to, aby złamać włosko-francusko-niemiecką hegemonię na rynku samochodów użytkowych. Kiedy jeździłbym osobowymi Toyotami, skusiłbym się na Proace tym bardziej.
Pro, ale nie tylko ace
Tak się złożyło, że podczas prezentacji na greckiej wyspie najwięcej czasu spędziliśmy w Proace Verso, ale do dyspozycji była też Corolla i Hilux. Nie będziemy się jednak rozpisywać o tych samochodach, ponieważ we wrześniowym wydaniu miesięcznika mamy test Hiluxa i historię modelu Corolla. Cóż można więcej powiedzieć ponad to, co zostało już napisane. Na pewno to, że Hilux to wciąż najlepszy pikap na rynku i zapewne długo tak pozostanie. Mieliśmy możliwość sprawdzenia go w niezbyt wymagającym terenie. Niezbyt wymagającym oczywiście jak na możliwości terenowe Hiluxa. Nie wiem tylko, patrząc na jeżdżące na Rodos pikapy japońskiej marki, czy nie za długi jest cykl wymiany modeli na nowe. Bardzo miło jest zobaczyć pikapy w ich naturalnym środowisku; załadowane beczkami, gruzem, owcami czy co tam jeszcze Grecy chcą wsadzić na pakę, a nie paradujące po ulicach polskich miast z pięknymi zabudowami, służące tylko do odliczenia podatku VAT.
Kto testował: Tomasz Siwiński
Co: Toyota Proace Verso
Gdzie: Rodos
Kiedy: 19.09.2016
Ile: 230 km
Neutralne prowadzenie i szeroki wybór wersji.
Wciąż model postrzegany jest jako francuski samochód ze znaczkiem Toyoty.