Twizy – elektryczny maluch Renault – przyciąga uwagę nietuzinkowym wyglądem, a znawców motoryzacji także zastosowanymi technologiami. Czy jednak podróż tym pojazdem nie wymaga zbyt wielu wyrzeczeń od kierowcy?
Elektryczny maluch Renault nie jest samochodem tylko kwadrycyklem. Tą nazwą określa się czterokołowe pojazdy z kategorią homologacyjną L7e. Zbliżone pojazdy, zazwyczaj z silnikami spalinowymi, cieszą się szczególną popularnością w zatłoczonych centrach miast południowej Europy. Aby prowadzić Twizy, wystarczy mieć ukończone 16 lat i prawo jazdy kategorii B1. A nawet AM (od 14 lat), pod warunkiem, że zamówimy model Twizy Urban 45 z silnikiem o mocy 5 KM i prędkością ograniczoną do 45 km/h.
Osobliwy i spartański
Bąblowate Twizy z niewielkimi kółkami na skrajach nadwozia wygląda komicznie i przypomina nieco marsjański łazik. Intryguje ono jeszcze bardziej w momencie otwierania drzwi, które podnoszą się do góry wzdłuż nadwozia. Maluch Renault ma ledwie 233,8 cm długości i 129,6 cm szerokości (z lusterkami). Mimo tych gabarytów i wykonania nadwozia z tworzywa, Twizy jest dość ciężki – 473 kg.
Wnętrze Renault jest dwuosobowe, ale na jako taki komfort i przestrzeń może liczyć tylko kierowca Twizy. Pasażer z tyłu siedzi okrakiem wokół fotela w ciasnej wnęce. Boczne drzwi nie mają okien, co w polskich realiach ogranicza zastosowanie pojazdu do miesięcy ciepłych. Twardy fotel kierowcy wyposażono w 4-punktowy pas bezpieczeństwa. Ma on możliwość jedynie wzdłużnej regulacji i nie mamy możliwości pochylenia oparcia.
Kierowca Twizy może korzystać z klasycznej kierownicy, którą wyposażono w poduszkę powietrzną. Tuż za kierownicą znajduje się prosty, cyfrowy zestaw zegarów, w którym oprócz prędkości możemy odczytać informacje, m.in. o zasięgu, poziomie naładowania oraz wskazania chwilowego zużycia energii (kWh).
Oprócz dźwigienek pod kierownicą, możemy korzystać z zaledwie kilku przycisków na desce rozdzielczej: włącznika świateł awaryjnych oraz przycisków sterowania napędem D, N i R. Pod deską rozdzielczą zamontowano dźwignię hamulca ręcznego. Na górnej powierzchni deski zaaranżowano dwa schowki o pojemnościach 3,5 oraz 5 l, z których prawy jest zamykany kluczykiem. Producent pomyślał o jeszcze jednym schowku o pojemności 31 l, umieszczonym za oparciem tylnego fotela. Jednak jego użyteczność jest dyskusyjna. W praktyce nasze torby będziemy wozić albo na tylnym siedzeniu, albo w przestrzeni między przednim fotelem a drzwiami. Standardem wyposażenia Twizy jest elektrycznie podgrzewana przednia szyba, ale już regulacji kolumny kierownicy czy lusterek nie ma nawet w opcji, podobnie jak wspomagania kierownicy. W pojeździe tym nie uświadczymy również ABS i ESP, ale też ogrzewania i wentylacji. Za to dokupić możemy np. przezroczysty dach czy bluetooth.
Produkcję elektrycznego Twizy uruchomiono w 2012 roku i szybko stał się on jednym z lepiej sprzedających się pojazdów na prąd w Europie. Nie wynika to jednak ze spektakularnego zainteresowania tym modelem (w 2012 roku sprzedano 9011 szt. Twizy, a rok później ledwie 2999 szt.), co ogólnej niewielkiej sprzedaży aut na prąd na Starym Kontynencie.
Jest fun
Silnik o mocy 13 kW (57 Nm) rozpędza tego maluszka do 80 km/h. Mimo niewielkiej prędkości maksymalnej Twizy potrafi dać nieco frajdy z jazdy. Brak bocznych szyb powoduje, że subiektywne odczucie prędkości i wrażenia są znacznie głębsze niż w klasycznych samochodach. Przy niewielkiej prędkości hałas jest niewielki, jednak wraz z przyśpieszaniem szybko wzrasta, stając się nieprzyjemnie dokuczliwy przy prędkościach maksymalnych. Brak szyb ma też poważne minusy. W ruchu miejskim będzie nas drażnić donośny dźwięk samochodów wokół oraz spaliny z ich rur wydechowych. Równie nieprzyjemna może być podróż w deszczu. Co prawda na głowę, korpus i nogi kierowcy woda nie pada, ale ramiona, razem z boczkami drzwi, siedzeń oraz podłoga będą natychmiast mokre podczas opadów. Pasażer z tyłu, z racji zawirowań powietrza zmoknie w jeszcze większym stopniu. Gorzej, że podczas jazdy w deszczu momentalnie zaparowuje nam przednia szyba. Samochód co prawda nie ma nawiewów na nią, ale z pomocą przychodzi seryjnie montowane ogrzewanie przedniej szyby. Wnętrze Twizy, na szczęście, w całości pokryte jest wodoodpornymi tworzywami bardzo łatwymi w czyszczeniu (w tym fotele). Wystarczy moment, aby po wodzie w kabinie nie było ani śladu, co jest zasługą sprytnie zaprojektowanych odpływów. Opcjonalnie możemy też zamówić specjalne pokrowce na kolana.
Ponieważ małe Twizy jest wysokie, a jednocześnie wąskie, to konstruktorzy musieli wyraźnie usztywnić zawieszenie, aby nadwozie nie przechylało się zbytnio w zakrętach. W efekcie maluch zestrojony jest sztywno, podskakuje nawet na gładkich – zdawałoby się – nawierzchniach. Równocześnie pojazd pewnie pokonuje zakręty, stając się podsterownym tylko przy większych prędkościach i nagłych zmianach toru jazdy. Również wtedy obce mu są przechyły nadwozia. Na śliskiej lub sypkiej nawierzchni możemy doprowadzić elektrycznego maluszka do nadsterowności. Biorąc pod uwagę niewspomagane hamulce, wymagające użycia dużej siły, manewr hamowania powinniśmy planować z większym wyprzedzeniem.
Litowo-jonowe akumulatory LG o pojemności 6,1 kWh, położone pod fotelem kierowcy, pozwalają na przejechanie wg Renault ok. 100 km na jednym ładowaniu. W naszym teście zasięg wyniósł ok. 70 km. Twizy możemy następnie naładować poprzez klasyczne gniazdko 230V. Do dyspozycji mamy zamontowany na stałe spiralny trzymetrowy przewód elektryczny pod klapką z przodu. Proces ten będzie trwał ok. trzech i pół godziny. Producent nie przewidział możliwości szybkiego ładowania.
(Względnie) tani elektryk
Twizy jest oferowany w Polsce w cenie 33 900 zł. Dodatkowym kosztem jest wynajmowanie baterii od Renault, które cały czas pozostaje ich właścicielem. Miesięczny wydatek może wynosić 249 zł w przypadku 3-letniej umowy z limitem przebiegu do 7500 km rocznie. Twizy możemy dodatkowo doposażyć m.in. w osłonę nóg kierowcy i pasażera przed deszczem (+717 zł) czy naklejki dekoracyjne (+243 zł). Kolorowe felgi aluminiowe są już kosztowne: 2136 zł, podobnie jak czujniki cofania (553 zł), producent każe sobie dopłacać także za drugie drzwi uchylane do góry (+1500 zł).
Jeśli potraktujemy Twizy jako czterokołowe rozwinięcie skutera, to będziemy z niego zadowoleni. Jeśli natomiast zakładamy, że oferuje on w swoim niewielkim ciele przyjemność obsługi i komfort samochodu, to srodze się zawiedziemy. Elektryczne Renault lepiej sprawdzi się w zatłoczonych miastach południa Europy, gdzie możemy liczyć na dodatkowe profity przy jego zakupie.
Kto testował: Przemysław Dobrosławski
Co: Renault Twizy
Gdzie: Warszawa
Kiedy: 23.06.2014
Ile: 100 km
Niewielkie rozmiary, zwinność, stabilne pokonywanie zakrętów, oryginalność.
Niski komfort jazdy, brak wspomagania kierownicy, brak ABS i ESP, mało miejsca dla pasażera z tyłu, brak sensownego bagażnika, brak dostatecznej ochrony przed deszczem.