Co powstanie po skrzyżowaniu „Samochodu Roku 2011” z „Międzynarodowym Vanem 2010 roku”? Nissan e-NV200 – niewielki, elektryczny samochód dostawczy lub kandydat na tanią w eksploatacji taksówkę.
Nissan postanowił zdyskontować sukces elektrycznego Leafa, jakim z pewnością jest sprzedaż ponad 110 tys. egzemplarzy pierwszego w historii elektrycznego Samochodu Roku. Jego podzespoły wykorzystano więc przy budowie napędzanej przez silnik elektryczny odmiany modelu NV200.
Elektryczny jak spalinowy
Choć samochód zbudowany według tej zasady ma jedynie nieco ponad 30% oryginalnych, unikatowych części, efekt krzyżowania tylko nieznacznie różni się od znanych z polskich dróg vanów i mikrobusów z silnikami spalinowymi. Najbardziej ekologiczną wersję niewielkiego NV200 (4560 mm długości, 1755 mm szerokości, 1858 mm wysokości) zdradzają jedynie detale. Stylizacja przodu przypomina nieco model Leaf, co spowodowało, że nadwozie e-wersji jest o 160 mm dłuższe niż odmian zasilanych silnikami spalinowymi. Miejsce między reflektorami zajmuje pokrywa, pod którą znalazły się gniazda ładowania akumulatorów, a same reflektory skrywają charakterystyczne, zabarwione na niebiesko światła pozycyjne i światła do jazdy dziennej w kształcie grotu strzały. Tylne światła otrzymały zaś nowe, przezroczyste klosze i żarówki LED. Tylko uważny obserwator dostrzeże mocniej zarysowane nadkola i wydłużone progi e-NV200, ponieważ zastosowanie elektrycznego zespołu napędowego i układu jezdnego z Leafa wymusiło zwiększenie rozstawu przednich kół o 40 mm. Całości zmian dopełniają błękitne logo Nissana i dyskretne znaczki „zero emission” umieszczone u dołu przednich drzwi.
We wnętrzu pojawił się nowy zestaw wskaźników z dużym prędkościomierzem i wyświetlaczami informującymi kierowcę m.in. o chwilowym zużyciu energii, działaniu układu jej odzyskiwania, stopniu naładowania akumulatorów, pozostałym zapasie energii oraz przewidywanym zasięgu. Wygodnie, blisko kierownicy umieszczono niewielką dźwignię, która umożliwia wybór kierunku jazdy – do przodu lub do tyłu.
Zespół akumulatorów (48 modułów o pojemności 24 kWh) ukryto pod podłogą, więc nie ucierpiała na tym pojemność wnętrza. W wersji combi lub najlepiej wyposażonej Evalia może nim podróżować 5 osób, a na bagaż pozostaje przestrzeń o objętości 2,27 m3 (liczone do dachu). Po złożeniu drugiego rzędu foteli pojemność przestrzeni ładunkowej rośnie do 3,1 m3. Odmiana van mieści zaś ładunki objętości 4,2 m3 i długości do 204 cm, a że szerokość podłogi między nadkolami to 1220 mm, można nią przewozić np. 2 standardowe europalety. Jeśli zajdzie potrzeba, można też zdemontować przegrodę oddzielającą kabinę kierowcy od ładowni i po złożeniu fotela pasażera przewieźć np. deski o długości aż 2,8 m. Ładowność samochodu to przyzwoite 770 kg, a załadunek ciężkich czy dużych przedmiotów ułatwiają niewielka wysokość, na której znajduje się podłoga ładowni (523,5 mm nad nawierzchnią drogi), i duże, odsuwane boczne drzwi po obu stronach nadwozia, których szerokość wynosi 1262 mm, a wysokość przekracza 1170 mm. Z tyłu zastosowano otwierane na boki dwuskrzydłowe drzwi, ale zamiast nich zamówić można zwykłą, unoszoną pokrywę.
Jak eksploatowane są samochody dostawcze widać, jeżeli popatrzymy na floty firm kurierskich. Tymczasem ekologiczny e-NV200 wymaga delikatnego traktowania, bo inaczej dramatycznie spadnie zasięg.
Zasięg nie dla każdego
e-NV200 jest zatem niemal w pełni funkcjonalnym samochodem, który choć waży 1571 kg, nie sprawia wrażenia ociężałego i jazda nim nie wymaga specjalnych umiejętności. Nissana e-NV200 prowadzi się jak zwykły samochód z automatyczną skrzynią biegów; łatwo i bezstresowo. Zza kierownicy widoczność we wszystkich kierunkach jest dobra, elektryczne wspomaganie kierownicy działa z odpowiednią siłą, dając wystarczającą informację o ruchu przednich kół. Początkowo dziwi jedynie brak hałasu pochodzącego od jednostki napędowej – trzeba o tym pamiętać, zbliżając się np. do rowerzystów, którzy też nie spodziewają się za sobą samochodu, jeśli go wcześniej nie słyszą.
Elektryczny silnik o mocy 80 kW pozwala rozpędzać go do 100 km/h w 14 s, a więc w czasie krótszym niż w przypadku wersji napędzanej przez jednostkę wysokoprężną. Prędkość maksymalną ograniczono zaś do 120 km/h. Określenie „niemal w pełni funkcjonalny” dotyczy więc wyłącznie odległości, jaką ten Nissan może pokonać bez ładowania baterii. Deklarowane przez producenta 170 km w przypadku samochodu osobowego ogranicza jego zastosowanie właściwie wyłącznie do miejskiej taksówki, dużo lepiej w tej konkurencji wypada za to van. Aż 35% samochodów dostawczych tej klasy, eksploatowanych w mieście, pokonuje codziennie najwyżej 120 km, a więc zasięg elektrycznego Nissana dla ich użytkowników może się okazać w pełni wystarczający. Trzeba też przyznać, że układ napędowy pomaga kierowcom, którym brak doświadczenia w prowadzeniu pojazdów elektrycznych, w osiągnięciu jak największego przebiegu bez ładowania akumulatorów. Jednobiegowa przekładnia w trybie D zapewnia największa dynamikę, a w trybie ECO dba, by samochód przyspieszał płynniej i bardziej jednostajnie, a zatem z mniejszym wydatkiem energii. Kierowca, zarówno w trybie D, jak i ECO, może włączyć opcję oznaczoną literą B, która pozwala skuteczniej odzyskiwać energię podczas hamowania czy nawet wówczas, gdy kierowca zwolni nacisk na pedał gazu. Gdy poziom naładowania akumulatora spada poniżej założonego poziomu i zapali się kontrolka rezerwy, prędkość maksymalna jest automatycznie ograniczana do 100 km/h, co – zdaniem producenta – umożliwia, np. na autostradzie, pokonanie dodatkowych 4 km.
Tania tylko eksploatacja
Po dniu pracy akumulator można ładować na trzy sposoby. Do całonocnego ładowania wystarczy zwykłe domowe gniazdko elektryczne z dopuszczalnym obciążeniem 10 amperów i 12 godzin. Pojazd jest także kompatybilny z ładowarkami 16-amperowymi, które do pełna ładują akumulator w 8 godzin. Dostępna jest też opcjonalna pokładowa ładowarka o mocy 6,6 kW z dopuszczalnym obciążeniem 32 amperów, która skraca czas ładowania do 4 godzin. Dzięki niej można także w godzinę doładować częściowo wyczerpany akumulator, zwiększając zapas energii o 25%.
Według producenta, koszty paliwa do tego samochodu są trzy–czterokrotnie niższe niż np. w wysokoprężnym odpowiedniku. Łatwo zatem wyobrazić sobie szefów firm, którzy znęceni niskimi kosztami eksploatacji takich pojazdów (zwłaszcza, gdy akumulatory ładować mogą we własnej siedzibie), byliby poważnie zainteresowani ich użytkowaniem. Niestety, w Polsce zakup elektrycznego pojazdu wciąż nie wiąże się z żadnymi ulgami, a litowo-jonowe akumulatory o dużej pojemności są po prostu drogie. Nie znamy jeszcze polskich cen tego modelu, który zadebiutuje na naszym rynku prawdopodobnie wczesną jesienią, ale można się domyślać, że tanio nie będzie. O ile więc Nissan e-NV200 ma szansę na stałe wpisać się w wizerunek ulic Kopenhagi, Londynu czy Berna, to w Warszawie, Gdańsku czy Katowicach pozostanie zapewne wyjątkowo rzadkim gościem.
Kto testował: Andrzej Penkalla
Co: Nissan e-NV200
Gdzie: Kopenhaga
Kiedy: 10.06.2014
Ile: 200 km
Tania jazda, zwinny w mieście.
Brak ulg i zniżek związanych z zakupem aut elektrycznych w Polsce, wysoka cena, niewielkie koła ograniczające komfort.