Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
FED 2025

Mitsubishi - Zasady samuraja

Czy może być coś lepszego dla przedsiębiorcy niż japoński dobrze przemyślany samochód ciężarowy o kompaktowych wymiarach z napędem na tylną oś? Tak. Japoński, przemyślany samochód ciężarowy o kompaktowych wymiarach z napędem na obie osie!

Wielu Japończyków od dawna myśli po europejsku. Po całych dekadach zdobywania doświadczeń na rynkach Starego Kontynentu zrozumieli oni, że jednak nie zbudują na razie drugiej Japonii. Dlatego na ile się da, zaopatrują się w części, produkują dzięki tutejszemu kapitałowi ludzkiemu i sprzedają gotowe wyroby również tu, na miejscu.
Ktoś w Japonii uznał jednak, że to wszystko jest niezgodne z etosem samuraja i postanowił produkować, owszem, w Europie, ale niemal na wskroś japoński pojazd użytkowy. Jest nim Mitsubishi Fuso 4x4 o kryptonimie 6C18. Jego sprzedażą w Europie od kilku lat zajmuje się koncern Mercedes-Benz.

Wół
I dobrze, że jest typowo japoński, bo od niedawna jedynie jeszcze pojęcie komfortu jazdy po azjatycku odbiegało od europejskich standardów. Cała reszta kierowanych do europejskiego klienta japońskich konstrukcji samochodowych na mocy globalnej unifikacji dostała już europejską otoczkę i na skutek bardziej liberalnych norm taką też jakość. Na szczęście, nie dotyczy to modelu Fuso, który w dalszym ciągu jest maszyną niemal topornie wyciosaną z formy odlewniczej, z zadziorami, ciasną kabiną i bezkompromisowo twardą ogładą, jeśli chodzi o charakterystykę jazdy i prowadzenia. Ale to akurat ma znaczenie marginalne w kontekście zadań, do których jest przystosowane to ciężarowe Mitsubishi. Trzeba oddać sprawiedliwość, że odrobinę je zmieniono. Czy pamiętacie suwakowe sterowanie wentylacją i ogrzewaniem w japońskich samochodach? Przyszedł wreszcie ten dzień, że w magazynach najpierw skończyły się wyprodukowane w milionach sztuk elektroniczne zegarki montowane przez lata we wszystkich azjatyckich pojazdach. Dlatego w Fuso pojawił się wyświetlacz. A zaraz potem wyschło źródło paneli kokpitu z suwakami wentylacji. Dlatego w testowym Mitsubishi na starej desce znalazło się wreszcie prawdziwe centrum sterowania z estetycznymi pokrętłami. No i jest też nawet automatyczna klimatyzacja. Tylko odnosi się wrażenie, że jakoś to nie pasuje do reszty. Jest też ciszej w kabinie. Siedzenia jednak nie da się wyregulować pod kierowcę przeciętnego wzrostu, bo… w dalszym ciągu nie ma na to miejsca.

Konstrukcja Fuso powstała w miejscu i czasie, gdy fabrykami nie rządziły jeszcze związki zawodowe, a po pracę na każdym stanowisku ustawiała się kolejka chętnych, gotowych do wydajnej pracy w zamian za przysłowiową miskę ryżu.


Silnik
Najważniejsze jest jednak wszystko inne. Silnik – no, jest, a jakże. I ma 180 koni, nieokiełznanych, doświadczonych na arteriach zakorkowanych, przeludnionych aglomeracji, ale też i na pustych azjatyckich stepach. Są dzikie, brutalne i nigdy nie mają dość. Wskazówka szaleje po skali obrotomierza tak gwałtownie, że należy pozostać czujnym i zawsze gotowym do zmiany przełożenia w górę. A te przeskakują gładko po krótkim skoku dźwigni. Wszystko działa jak należy, mocy nie brakuje, nieco gorzej jest z elastycznością, ale to wynika z zestopniowania obliczonej na oddawanie maksymalnej mocy przekładni – jak to zwykle w ciężarówce. Zużycie paliwa utrzymano na dopuszczalnym poziomie, jeśli za taki można uznać kilkanaście litrów na setkę podczas jazdy na asfalcie. Zrezygnowano z umiejscowienia przez lata dźwigni hamulca ręcznego przed kierowcą i pod kokpitem, przenosząc ją obok fotela – to też znak czasów. Dołożono przedni most napędowy i to jest to. Od teraz Fuso jest prawdziwą fortecą. Rozbiórki, demontaże, remonty i ich zaopatrzenie w najdziwniejszych, niedostępnych dla ciężarówek ani zwykłych dostawczaków miejscach to jego żywioł. Dwa pojęcia: ciężar i nieutwardzony teren, niechętnie idą w parze, często wręcz nawzajem się wykluczają. A załadowane Fuso przeczy tej regule i przejedzie w takich warunkach prawie wszędzie. Znaczny wykrzyż osi niczym w rasowej terenówce, odpowiednia moc i masa HDS-u oraz silnika zainstalowanych jak najbliżej centrum ramy. Nie pozostaje to bez wpływu na rozkład środka ciężkości. Tylko dlaczego sprzęgła blokujące piasty przednich kół są manualne? Rozwiązanie jest trwalsze od automatu, lecz po prostu upierdliwe. Bo oprócz włączenia napędu 4x4 przełącznikiem na kokpicie trzeba jeszcze w najmniej odpowiednim zwykle momencie, bo jest to kałuża, błoto i krzaki, wysiąść z kabiny i ręcznie zablokować napęd przedniej osi, przekręcając pokrętła na obu kołach. I nie należy zapominać o ich odblokowaniu już po wydostaniu się z opresji, co też bywa kłopotliwe.

Jak tankowiec
Już po wyjeździe na jezdnię po pokonaniu nierównego terenu testowy egzemplarz zademonstrował swą jeszcze jedną przypadłość szorstkiego typa. Kierowanie nim na równym przypomina nieco rosyjską ruletkę. Punkt utrzymania kierunku jazdy na wprost jest trudno wyczuwalny, a korekta kąta skrętu kół na prostej jest sprawą tak abstrakcyjną, aż trudno uwierzyć, że za pomocą kierownicy skręcamy przednimi kołami. Wrażenie potęguje umiejscowienie przedniej osi pod kierowcą. Winę za taki stan rzeczy ponosi zapewne przedni most, który w odczuciu kierowcy czyni z konstrukcji układu kierowania pancerny blok. Żeby było śmieszniej, koło kierownicy raz wraca do pozycji wyjściowej, innym razem nie, pozostając w pozycji obróconej pod kątem na przykład 90 stopni, mimo że od dawna jedziemy na wprost. Ale żeby było jeszcze zabawniej, to okazało się, że choć po wielu próbach w terenie sytuacja powtarzała się, to sprawy same wracały do porządku. To znaczy koło kierownicy nie wiadomo dlaczego powracało do ustawienia do jazdy na wprost.
Japończycy wiedzą, że wszystko, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu na europejskim rynku pojazdów użytkowych, to maszyna z dobrym silnikiem, funkcjonalną zabudową i mobilnym w każdych warunkach dołączanym napędem na cztery koła. Trochę odpuścili sprawę układu kierowania. Ten godny podziwu minimalizm robi jeszcze większe wrażenie, kiedy kierowca po zajęciu miejsca w kabinie Fuso odczuje, że w całości konstrukcji miejsce dla niego wykrojono jakby na samym końcu, kiedy już wszystko było gotowe. W zamian za to ma jednak wyjątkowo dobrą widoczność we wszystkich kierunkach i narzędzie pracy z wywrotką, HDS-em i napędem na cztery koła, na którym naprawdę może polegać. To dlatego, że konstrukcja Fuso powstała w miejscu i czasie, gdy fabrykami nie rządziły jeszcze związki zawodowe, a po pracę na każdym stanowisku ustawiała się kolejka chętnych, gotowych do wydajnej pracy w zamian za przysłowiową miskę ryżu. Kiedy jeszcze na silniku nie było innych pięknych logotypów poza marką producenta, a wszystko mimo to działało wiecznie. Warto mieć tego świadomość, zastanawiając się nad zakupem od wielu lat po trochu udoskonalanej ciężarówki Mitsubishi.

Kto testował: Bartosz Biesaga

Co: Mitsubishi Fuso 4x4

Gdzie: Warszawa

Przeczytaj również
Popularne