No dobra, o Mitsubishi Canter Fuso napisano chyba już wszystko. Trudno więc wymyślić coś nowego i ciekawego na jego temat. To niekwestionowana ikona stylu w pojęciu krótko- i średniodystansowego transportu, podobno przydatna w większości zastosowań, z jakimi na co dzień muszą mierzyć się pojazdy użytkowe. Zwłaszcza na terenach miejskich.
Z takim też nastawieniem wskoczyłem do kabiny azjatyckiej ciężarówki w wersji najcięższej, czyli o DMC 7,5 t, z najmocniejszym silnikiem, wykorzystującym technologię BlueTec5 i AdBlue. Tym razem w wersji komunalnej z zabudową w postaci śmieciarki wyprodukowanej przez rodzimą firmę z Pucka. I od razu trafiłem głową w nisko zamieszczoną linię górną wejścia do maleńkiej kabiny. W związku z tym nasuwa się pytanie, czy nowoczesność pomieszana z azjatycką tradycją budowania pojazdów użytkowych musi stawiać aż tak wysokie wymagania, żeby chylić czoło przed uderzeniem? Maluteńkie jest też koło kierownicy i schowki w kabinie. W ogóle wszystko wydaje się tutaj być w rozmiarze S. Zwłaszcza gdy Mitsubishi stoi przy jakimkolwiek europejskim dostawczaku i dachem sięga nieco powyżej czoła większości kierowców, a drzwiami nawet nie. Nic dziwnego, że szerokość jego kabiny mierzy jedynie 1,70 metra. To jednak tylko marketingowy chwyt, gdyż zastosowanie ciężarówki i tak wymusza szerokie rozmieszczenie lusterek wstecznych. Gdzieś na dole kręcą się równie malutkie w kontekście całej reszty koła.
Ja, ja Mitsubishi…
Szybkie spojrzenie na przełączniki uwidacznia świat niemieckiego ordnungu. Nic dziwnego, skoro do projektu przykładał swą inwencję Daimler, który jest opiekunem modelu w Europie, sprzedając go w ramach swojej sieci dealerskiej. Przez chwilę po zajęciu miejsca trwa mała konsternacja, zanim nastąpi w głowie kierowcy przezbrojenie z układu przycisków, znanego z innych ciężarówek, na schemat japoński, tutaj dodatkowo wymieszany z niemieckim. Potem jest już tylko inna, ale jednak bajka.
Okazuje się, że ciężarówka jedzie trochę chropowato. To znaczy czterocylindrowy turbodiesel z powodu urody swojego układu mechaniki wibruje odczuwalnie, zwłaszcza jeśli jego prędkość obrotowa przekracza 3,5 tys. Nowa automatyczna sześciostopniowa skrzynia biegów z systemem podwójnego sprzęgła o nazwie Duonic pilnuje sama, aby korzystać z siły napędowej tylko w przedziale obrotów pomiędzy 1500 do 3500 obr./min. Czyli wtedy, gdy silnik zabiera się do pracy, aż do momentu, zanim jeszcze straci ciąg, przekraczając barierę obrotów dla maksymalnej mocy sięgającej 175 KM (moment maksymalny to 430 Nm już przy 1600 obr./min). Powyżej do dyspozycji kierowcy nie pozostaje nic innego jak tylko tryb udarowego wiercenia, który mało kto polubi ze względu na rosnące po stokroć wibracje i pozostający w pamięci dyskomfort takiej jazdy.
Taki duży, taki mały…
Gabaryty Cantera zachęcają wręcz do jazdy na wąskich ulicach. I chodzi tu również o jakość prowadzenia dzięki rozstawowi osi samochodu. Pozostając w fotelu nad przednią osią podczas jazdy po łuku, trudno oprzeć się wrażeniu, że koła podążają równolegle, ale gdzieś daleko za nami. Warto o tym wspomnieć, bo najcięższe Mitsu w zakręcie potrzebuje niemal tyle samo miejsca na drodze co samochód osobowy. Intuicyjny wybór toru jazdy, omijanie samochodów, ciasne nawroty i ronda lubi ten sprzęt. Zawracanie przebiega niemal w miejscu. Jak wspomnieliśmy, Canter ma bardzo praktycznie rozplanowaną krzywą mocy i momentu obrotowego, który w takich warunkach jest najważniejszy. Im bardziej droga wiedzie przez miejskie zaułki, tym większa jest chęć dalszej jazdy. Przy tym może być i wolno, i dynamicznie. Niezależne zawieszenie raczej nigdy nie dobija, a silnik nie traci oddechu. Przy cofaniu niezwykle pomocna okazuje się kamera umiejscowiona z tyłu pojazdu.
Kolejne kilometry za kierownicą Cantera nasunęły jeszcze jeden ważny wniosek. W razie roztargnienia codziennymi sprawami lub zmęczenia kierowcy pokonanymi kilometrami automatyczna skrzynia biegów jest bardzo przyjaznym urządzeniem, wybaczającym błędy z powodu nieprzemyślanych manewrów. To rzadka cecha w ciężarówkach, które w przeciwieństwie do samochodów osobowych zazwyczaj nigdy nie wyręczają kierowcy w podejmowaniu decyzji. Przy odrobinie deszczu, na lekkim błocku, między remontami dróg i wariatami w samochodach Canter śmieciarka przemyka dyskretnie.
Kto testował: Bartosz Biesaga
Co: Mitsubishi Canter
Gdzie: Opole
Kiedy: 10.01.2013
Ile: 300 km