Brytyjski maluch z genami BMW – Mini Cooper S – może zachwycić zarówno kierowców poszukujących modnych gadżetów, jak i motoryzacyjnych wyjadaczy ceniących nade wszystko perfekcyjne prowadzenie i właściwości jezdne. Obie grupy muszą się jednak pogodzić z kilkoma założonymi w projekcie osobliwościami tego modelu.
Mini jest jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych samochodów na rynku. Specyficzne okrągłe reflektory, niemal pionowo osadzona przednia szyba i niewielkie okna to elementy, które zachowano w najnowszej trzeciej generacji Mini budowanej pod zarządem BMW. Nowy model odróżnimy od poprzednika m.in. po większych lampach przednich i tylnych oraz diodach LED umieszczonych owalnie w reflektorach. Charakterystycznym elementem brytyjskiego malucha są też szeroka maska otaczająca reflektory, która mocno spływa na boki nadwozia i nadkola.
Styl zachowany
Mimo podobieństw wizualnych do poprzednika, nowe Mini jest całkowicie nowym modelem wykorzystującym nową płytę podłogową i silniki, które będą wykorzystywane w całej palecie przyszłych małych modeli BMW. Co ważne, nowe motory są konstrukcjami BMW, co pozwala wierzyć, że będą one mniej awaryjne niż jednostki wykorzystywane dotychczas, a kupowane w innych koncernach. Mini urósł w każdym kierunku w porównaniu z modelem drugiej generacji. Jest zatem 9,8 cm dłuższy (385 cm), 4,4 cm szerszy (172,7 cm), 0,7 cm wyższy (141,4 cm) oraz ma 2,8 cm większy rozstaw osi (249,5 cm). Mimo niewielkich rozmiarów autka, w przedniej części kabiny wygodnie mogą podróżować nawet wyżsi pasażerowie. Na tylnej kanapie zmieścimy, niestety, tylko dwie osoby, i to najlepiej o wzroście do ok. 170 cm.
Mini Cooper S potrafi pokąsać mniej wprawnego kierowcę. Choć jest to pojazd absolutnie przewidywalny w zachowaniu, to nie każdy kierowca jest w stanie ten pojazd okiełznać i panować nad jego osiągami.
Gadżetomania
Konstruktorzy Mini pozostawili środkową konsolę w okrągłym kształcie, ale zniknął z niej ogromny prędkościomierz. Przewędrował on w klasyczne położenie za koło kierownicy. Teraz na środkowej konsoli możemy śledzić m.in. ustawienia pojazdu, obraz z kamery cofania czy wskazówki nawigacji.
W oryginalnym wnętrzu brytyjskiego malucha może się zakręcić w głowie od różnorodności gadżetów.
Niektóre przypadły nam do gustu, np. przełączniki na środkowej konsoli i podsufitce przypominające rozwiązania znane z samolotów. Do tego uruchomienie silnika odbywa się gustownym, wystającym ze środkowej konsoli, czerwonym włącznikiem. Wielu użytkownikom spodoba się dodatkowe wyprofilowanie w opcjonalnej kierownicy John Cooper Works. Specjalne jej zgrubienia znajdują się dokładnie w miejscach, gdzie podpieramy mięśnie rąk poniżej kciuka. Wygodę tego rozwiązania poznamy w momencie mocnego hamowania i szybkiego połykania zakrętów. Mniej entuzjazmu wywołuje kolorowy pierścień wokół okrągłego zestawu multimedialnego na środkowej konsoli. Zmienia on kolory zależnie od czynności wykonywanych przez kierowcę, np. przy przełączaniu trybów – od zielonego w trybie Green do czerwonego w trybie Sport, zwiększaniu prędkości – wówczas rozjaśnia się od lewej do prawej. W ten sam sposób, tyle że na pomarańczowo, rozjaśnia się on w momencie zwiększenia głośności radia. Wreszcie przy cofaniu podświetla się na czerwono, gdy podjedziemy za blisko przeszkody. Jeśli dla kogoś to za mało, to producent daje również możliwość zmiany kolorów podświetleń na drzwiach, którego dokonamy przyciskiem na podsufitce. Na tle tych rozwiązań kontrastowo prezentuje się diodowy wskaźnik stanu paliwa umieszczony przy prędkościomierzu, który wygląda jakby został żywcem wyjęty z najtańszego Chevroleta.
Na pochwałę zasługuje jakość materiałów użytych do wykończenia wnętrza oraz genialnie wyprofilowane siedzenia. Fotele przednie są nie tylko wygodne, ale i znakomicie trzymają w zakrętach. Co ważne, w modelu Cooper S nie wymagają one dopłaty.
Kupując Mini, musimy się pogodzić z kilkoma niedogodnościami, wynikającymi też z samego projektu. Niemal pionowa i niska szyba przednia, będąca stylowym wyróżnikiem modelu, wymaga od nas na skrzyżowaniach nienaturalnie dużego wychylania się do przodu, aby dojrzeć, jaki kolor wyświetla się na sygnalizatorze. Do tego grube słupki A ograniczają widoczność po skosach do przodu. W testowanym egzemplarzu przełącznik kierunkowskazów działał dość ciężko i łatwiej było nim omyłkowo włączać światła długie, a nie sygnalizować zamiar skrętu. Niewygodne jest również otwieranie drzwi od środka, wymagające uchwycenia klamki w nienaturalny sposób. Przydałyby się również większe schowki w drzwiach. W porównaniu z poprzednikiem o ponad 50 litrów urósł bagażnik. Mimo to jego 211 litrów to wynik nader skromny. Po złożeniu oparć tylnej kanapy powiększa się on do symbolicznych 731 litrów.
Liczne gadżety we wnętrzu samochodu nie pozostawią nikogo obojętnym – jedni ocenią je jako festyniarskie i przesadne, a inni, zwłaszcza młodsi użytkownicy, będą nimi zachwyceni. Nie znajdziemy przecież tych rozwiązań w takiej ilości w żadnym innym pojeździe! Te dwie antagonistycznie nastawione grupy pasażerów będą za to jednakowo zachwycone właściwościami jezdnymi i osiągami Mini Coopera S.
Ekstremalnie precyzyjny
W nowej generacji Mini silniki 4-cylindrowe będą montowane wyłącznie pod maskami wersji Cooper S i mocniejszych. W słabszych modelach zadebiutowały nowe 3-cylindrowe silniki benzynowe i diesle konstrukcji BMW. Testowany najmocniejszy obecnie wariant Cooper S z 2-litrowego silnika benzynowego osiąga moc 192 KM. Jego maksymalny moment obrotowy 280 Nm jest dostępny w szerokim zakresie od 1250 do 4750 obr./min. Napęd na koła przednie przekazuje również nowa sportowa automatyczna skrzynia biegów o sześciu przełożeniach (+8162 zł). Duet ten w modelu Cooper S współpracuje znakomicie. Skrzynia bardzo szybko i precyzyjnie wyczuwa intencje kierowcy, bez chwili zawahania redukując przełożenia, jeśli nagle kierowca postanowi gwałtownie przyśpieszyć. Cooper S potrafi z łatwością wkleić w fotele pasażerów, zarówno przy sprincie do setki (potrzebuje na jej osiągnięcie 6,4 s), ale i w momencie, gdy naciśniemy gaz przy prędkości rzędu 100 km/h. A na takie wrażenie możemy liczyć już w ekologicznym trybie jazdy Green! Bardziej emocjonująca zabawa czeka nas, gdy pierścieniem wokół dźwigni zmiany biegów zmienimy ustawienie trybu jazdy na Mid, a już kompletnie ekstremalna w trybie Sport. Wówczas w naszym Mini bardzo wyraźnie wyostrzy się reakcja na naciśnięcie pedału gazu oraz działanie układu kierowniczego, a biegi będą wrzucane bardziej agresywnie. Co prawda tryb ten nie wpływa na polepszenie osiągów, ale dostarcza podczas jazdy wyraźnie więcej wrażeń: dzikości i decybeli. Nie liczmy wówczas na spalanie jednocyfrowe na setkę. Jednak jeśli postanowimy jeździć spokojnie, to w mieście Cooper S spali ok. 7,5–8 l/100 km, a w trasie ok. 5,5 l/100 km. To wartości znakomite, biorąc pod uwagę pojemność silnika i osiągi.
Największą zaletę małego Miniaka zostawiliśmy na deser. A jest nim fenomenalne prowadzenie i praca układu jezdnego na poziomie nieosiągalnym właściwie żadnemu samochodowi segmentu B. Przednie zawieszenie Mini składa się z klasycznych kolumn McPherson, ale z tyłu zastosowano niespotykane w grupie małych aut zawieszenie wielowahaczowe.
Większą ingerencję w pracę układu jezdnego zapewnią nam elektronicznie sterowane amortyzatory, których twardość zależy od trybu jazdy, jaki wybierze kierowca. Zawieszenie Coopera S zestrojono sztywno, ale zachowując minimalny poziom komfortu, zwłaszcza w trybach jazdy Green i Mid. Wyraźnie sztywniejsze nastawy ma tryb Sport, w którym Mini prowadzi się niemal jak gokart. Zachwyt w Mini wzbudza przewidywalność zachowania samochodu w zakrętach, zwrotność oraz wręcz za ostry układ kierowniczy.
Kosztowna zabawka
Mini Cooper S w wersji podstawowej kosztuje 101 300 zł. Na pokładzie modelu bazowego nie zabrakło klimatyzacji manualnej, sportowych foteli, 16-calowych aluminiowych obręczy kół, radia z USB czy pełnej elektryki szyb i lusterek. Nabywcy pojazdów segmentu premium jednak niezwykle rzadko zadowalają się takimi wersjami. I to dla nich Mini przygotowało ośmiostronicową listę opcji (w formacie A4), w jakie możemy doposażyć samochód. Niemal pewne jest, że szybko klienci dokupią np. klimatyzację automatyczną (+1632 zł), czujniki parkowania i kamerę cofania (łącznie +4986 zł) czy nawigację (+ 3529 zł). Do tego audiofile chętnie dopieszczą swoje uszy zestawem głośnikowym HiFi Harman Kardon za 3485 zł. By nie czuć się zbyt klaustrofobicznie w małym wnętrzu Mini, można zamówić szklany dach (+3970 zł). Wiele z tych elementów można kupić od razu w pakietach, dzięki czemu jednostkowo będą one tańsze. Niestety, na liście opcji znajdziemy też wiele rozwiązań, które są już standardem w wielu zwykłych autach miejskich, np. komputer pokładowy (+706 zł). Do tego Mini każe sobie dopłacać za manualną regulację wysokości fotela pasażera z przodu (+221 zł), dywaniki welurowe (+353 zł) czy też kwotę 500 zł za czarne paski na pokrywie silnika, których koszt wyprodukowania wyniósł może z pięć funtów. Wszystkie wyżej wymienione elementy (i nie tylko te) zawiera na pokładzie testowany egzemplarz, więc jego cena 158 200 zł nie powinna dziwić. Ta kwota aż tak nie boli, jeśli dodamy, że Mini Cooper S może się pochwalić rekordowo niskim, w dotychczasowych testach magazynu „Fleet”, spadkiem wartości RV.
Kto testował: Przemysław Dobrosławski
Co: MINI Cooper S
Gdzie: Warszawa
Kiedy: 10.05.2014
Ile: 600 km
Świetne prowadzenie, wysoka jakość wykonania, znakomicie wyprofilowane fotele, dobre trzymanie wartości, ciekawy styl wnętrza, tylko silniki BMW w ofercie.
Bardzo wysokie ceny, kosztowne opcje, małe schowki, tylko czteroosobowe nadwozie, mały bagażnik.