Zaczyna się sezon na narty, sanki, deskę. Co kto woli sobie przypiąć bądź na czym usiąść. Ale to także moment, kiedy podnieconych turystów zaczynają wozić wszelkiej maści busy. Jedne lepiej wyposażone, drugie gorzej. A trzecie… no, właśnie, może właśnie taki.
Dziewięcioosobowy Mercedes Sprinter w wersji Kombi to na pewno samochód doskonały, ale mogę to powiedzieć z punktu widzenia pasażera, który miałby nim zostać zawieziony pod wyciąg. Natomiast jeżeli miałbym go kupić jako pojazd firmowy, to raczej nie woziłbym nim turystów spod hotelu pod wyciąg.
Sprintera, którego otrzymaliśmy na testy, zdecydowanie widziałbym jako bus kursujący na dłuższych trasach. Szczególnie, jeżeli to ja miałbym być kierowcą. Po pierwsze dlatego, że uwielbiam samochody dostawcze. Uwielbiam nimi skręcać, siedzieć i prowadzić. Uwielbiam dźwięk turbodiesla i ten metaliczny świst turbiny. Są dla mnie wygodne, wystarczająco szybkie i powodują, że na szosie czuję się w nich bezpieczniej. Do Mercedesa zapałałem sympatią szczerą i najprawdziwszą. Jest wygodny, ponieważ ma pneumatyczny fotel kierowcy, a to już duże udogodnienie, poza tym ma precyzyjną skrzynię biegów, i to automatyczną. Nawet w jeździe miejskiej doskonale wybiera przełożenia i nie trzeba wspomagać się trybem ręcznej zmiany. Ale wisienką na torcie jest silnik. To trzylitrowy turbodiesel o mocy 190 KM i momencie 440 Nm (dostępnym w zakresie 1600‒2600 obr./min.). To, co wyprawia ten samochód, kiedy nie jest załadowany, łatwo można sobie wyobrazić. Jest zrywny, a na trasie bez problemu rozpędza się do zadanych prędkości. Ale moc, a co za tym idzie bezpieczeństwo, tego samochodu wynika z jeszcze jednej zalety. Bez najmniejszego problemu, i to wcale nie naciskając pedał gazu do oporu, możemy bezpiecznie wyprzedzić przy 90 km/h. To jest właśnie niezaprzeczalna zaleta mocnych samochodów. Nawet przy większej liczbie pasażerów silnik nie stracił nic ze swojej dynamiki, a jeszcze poprawiła się praca zawieszenia. Poza tym podmuchy wiatru są Sprinterowi niemal niestraszne, dzięki asystentowi bocznego wiatru, montowanemu seryjnie. To absolutna nowość wśród dostawczaków. Jeżeli nawet gdzieś zabłądzimy, to mamy do dyspozycji nawigację. Może być tak, że moja miłość do dostawczaków, a szczególnie do Mercedesa, jest duża, ponieważ był to pierwszy samochód, do jakiego wsiadłem po zdobyciu prawa jazdy. Jeżeli trzeba znaleźć jakąś wadę w testowanym modelu, to i owszem jest. Mianowicie cena. W najtańszej i najkrótszej wersji (213 CDI i 526 cm długości) to wydatek 109 750 zł netto. Testowany wariant w dłuższej wersji i z mocniejszym silnikiem (319 CDI, 593 cm długości) to wydatek 227 000 zł netto! Gdybym musiał kupić taki samochód na firmę, to na pewno nie zdecydowałbym się na tak mocny (czytaj drogi) silnik, nawigację i automat. Wybrałbym tańszą wersję, a wtedy pewnie wolałbym jednak jechać na deskę jako pasażer.
Kto testował: Tomasz Siwiński
Co: Mercedes Sprinter 319 CDI
Gdzie: Warszawa
Kiedy: 10.10.2013
Ile: 900 km
Wysoki komfort jazdy, wygodny pneumatyczny fotel kierowcy, dobre osiągi.
Wysokie ceny.