Mercedes-Benz Arocs to odpowiedź na lukę w przemyśle motoryzacyjnym w branży budowlanej. Premiera modelu miała miejsce w kwietniu 2013 roku na targach Bauma, gdzie spotkał się ze sporym zainteresowaniem. Zabraliśmy go na wymagającą przejażdżkę po kamieniołomie.
Arocs może podobać się z powodu parametrów na papierze: 421 KM, przy spełnieniu normy Euro 6, przekładnia PowerShift 3 w standardzie to zachęcające dane. Do tego niemal natychmiast, bo już przy 1100 obr./min, niemal trzynastolitrowy silnik testowego egzemplarza osiąga maksymalny moment obrotowy rzędu 2100 Nm. Płynne oddawanie mocy to charakterystyczna cecha sześciocylindrowych silników Mercedesa. W połączeniu z taką jednostką 12-stopniowa skrzynia biegów oferuje oprócz wysokiego komfortu jazdy i prostej obsługi wyraźnie krótszy czas przełączania biegów. To aż 20% w stosunku do starszej przekładni PowerShift 2 i nawet o 50% w stosunku do automatycznego systemu przełączania biegów Telligent. Krótszy czas zmiany przełożenia to klucz do wyraźnie większej wydajności, zarówno na drodze, jak i w terenie. Daje się to odczuć podczas jazdy. Taki układ napędowy pomaga w relaksacyjnej jeździe, nie wymuszając tańca z biegami i pozwalając na wybór najczęściej kilku tych najbardziej ulubionych. Podczas jazdy w kabinie okazuje się, że nie zignorowano potrzeb kierowcy. Jego centrum sterowania, w porównaniu z flagowym Actrosem, jest równie ergonomiczne, ciche i komfortowe. Przestrzeni jest dostatek, a jakość materiałów nie budzi zastrzeżeń.
Jak to jedzie?
Wystarczy na krótko nacisnąć przycisk rozrusznika, by silnik ożył gdzieś pod podłogą. Pracuje tak równo i cicho, że łatwiej to zauważyć po wskazówce obrotomierza, niż wyczuć pod stopami. Dobrze wygląda cyfrowy wyświetlacz w centralnym miejscu na kokpicie. Okazuje się, że niezależnie od tego, czy poruszamy się w terenie, czy po drodze, ciężarówka jedzie sama, jest nieprzeciętnie posłuszna w prowadzeniu, nawet bez obciążenia ładunkiem. Elektrycznie wspomagany układ kierowniczy jest doskonale wyważony. Żaden drobny ruch kierownicą nie wytrąca Mercedesa z utrzymywania kierunku jazdy na wprost. Przy tym omijanie nierówności, zmiana toru jazdy nie stanowią wyzwania. Pod pełnym obciążeniem Arocs zachowuje się jeszcze lepiej. Na każdy najmniejszy ruch kierownicą odpowiada adekwatną zmianą kierunku. Trudne jest wejście w zakręt zbyt płytko lub za głęboko. Zazwyczaj jest w sam raz, zgodnie z zamierzeniem. Inne ciężarówki też tak potrafią, ale wcześniej czy później ukazują granicę przyzwoitości, uwydatniając nerwowe reakcje układu jezdnego. Przejawiać się to może tendencją do zakłócania linii jazdy przez poszerzanie trajektorii w łuku. Arocs w takich warunkach dobrze ukrywa swoją masę. Jeździe w terenie nie towarzyszy niepokojące uczucie wysoko położonego środka ciężkości. To ważna cecha w tego typu maszynie, która przystosowana jest do stosunkowo dużej ładowności i wysoko umieszczonego ładunku. Układ hamulcowy jest dobrze wyczuwalny, raczej nie wymaga większego nacisku w żadnych warunkach drogowych. Zresztą, w sytuacjach podbramkowych sprawę i tak – przynajmniej teoretycznie – załatwić powinien ABS. Zawieszenie pracuje dość twardo, jest wrażliwe na poprzeczne uskoki nawierzchni, reagując dość gwałtownie, ale biorąc pod uwagę terenowy charakter pojazdu, nie ma to znaczenia. Nie wykazuje za to tendencji do kołysania i bezwładnego nurkowania podczas jazdy w łuku. Arocs prowadzi się zatem bardzo dobrze, nawet powyżej oczekiwań. Silnik mruczy w odpowiednim sobie rytmie, jest cichy i dyskretny, a podwozie ośmiela kierowcę pewnością prowadzenia. Współpraca układu jezdnego z silnikiem sprawia wrażenie dobrze wyćwiczonej muzyki orkiestry. Tam, gdzie silnik nieco ponosi, hamulce, zawieszenie pozwalają skorygować małe i duże błędy. Z kolei tam, gdzie kończy swoją pracę podwozie, wkracza do akcji silnik, który – pompując falę momentu obrotowego na tylne koła podwozia 6x4 – stabilizuje przyczepność jazdy. Siła ciągu to zresztą odrębna historia. Szczególną radość budzi żwawe przyspieszanie już od dolnego zakresu dostępnych obrotów, niemożliwe do uzyskania dla innych pojazdów bez repety przełożenia o przynajmniej dwa w dół. Jeśli skorzystać z wyższych partii skali obrotomierza, budzi się może nie bestia, ale byk. Czasami warto to robić, bo wtedy silnik Arocsa jest wyraźnie słyszalny. Okazuje się, że jest tam gdzieś pod spodem i chętnie podejmuje akcję z cyklu pełna moc. Jego gra jest typowym dla rzędowych „szóstek” akordem kilku nut: stonowanego dołu, mechanicznego warkotu w środku obrotów i dramatycznie zawodzącej góry. W końcu, jak mówił Miles Davis, diabeł siedzi gdzieś obok i czeka, aż się go nakarmi…
Kto testował: Bartosz Biesaga
Co: Mercedes-Benz Arocs