Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Mazda CX9 - Japońska dusza

Czy obfita w rozmiarach nadwozia, wielkości mocy i różnorodności wyposażenia Mazda CX-9, oferowana na polskim rynku w krótkiej, bo liczącej zaledwie kilkaset sztuk, serii okaże się jeszcze lepsza? Wypróbowaliśmy i wciąż nie do końca wiemy, czy w ogóle o jakąś filozofię tu chodzi.

Bo – według uparcie kreowanego przez producenta wizerunku ‒ ma być filozoficznie w ruchu, a przy okazji ekskluzywnie, kosztownie i najlepiej jak tylko się da. Przeskoczenie wysokiej poprzeczki, jaką japoński producent przed laty wyznaczył nie tylko konkurencji, ale i sam sobie, oferując trwałe, udane stylistycznie i dobrze wyposażone SUV-y, nie jest łatwe. O samochodach typu SUV powiedziano już wszystko. To, że – wraz ze swymi właściwościami użytkowymi i oferowanym poziomem bezpieczeństwa – chcą być wyjątkowe na tle całej masy aut na świecie, to oczywiste. To, że bywają przez to przereklamowane, też wiadomo nie od dziś. Bo często nie nadają się do innych zastosowań, którym nie mógłby sprostać zwykły samochód osobowy z normalnym, czyli podobnym, prześwitem podwozia i napędem na tylko jedną oś. Chodzi jednak o coś jeszcze. O lekką nutę błysku i snobizmu, zaspokajania chęci posiadania i wyróżnienia się. Mazda stara się o to właśnie, dyskretnie kusząc potencjalnych klientów już na dzień dobry, od pierwszej jazdy próbnej.

Nie zerwano z tradycją
Zajęcie miejsca w dość wysoko umieszczonym, wygodnym fotelu kierowcy stanowi moment przekroczenia progu do świata pojazdów statecznych, z których dobrze widać otoczenie, gdzie wyższy punkt widzenia sprzyja szerszym perspektywom kierowcy. Nie tylko w kategorii pokonywanej drogi, ale i strategii w życiu czy biznesie. Skórzane obicia, spokojna, cicha praca widlastego silnika z wytłumionym szumem opływającego powietrza oraz wspaniała karoseria oddzielają podróżujących od szarej codzienności. Napęd na wszystkie koła ma ułatwić podróż niezależnie od rodzaju nawierzchni, a niezawodna technika gwarantować dotarcie do każdego celu. Marketingowa powtórka, bo to wszystko już było? Oczywiście, ale coś w tym przepisie na udany samochód wciąż jednak jest.
Szybkie spojrzenie na kokpit uwidacznia świat japońskiego porządku. W przypadku CX-9 nie zrezygnowano z wzornictwa znanego z poprzedniego modelu i przypominającego te z mniejszych typoszeregów Mazdy. Trzeba jednak przyznać, że czegoś tutaj brakuje w porównaniu do wnętrza choćby nowego modelu 6. Można tylko przypuszczać, że na wprowadzenie zmian w kabinie japoński producent pozostawił sobie czas na później. Czyli wtedy, gdy zachwyt nad odnowioną linią zewnętrzną nadwozia nie będzie już taką siłą przetargową w podejmowaniu decyzji o wyborze modelu i… przestanie to wystarczać Amerykanom. Poza tym jest już tylko inna, ale jednak bajka.

Moc made in USA
Niedbających o szczegóły związane z techniką jazdy wyręczy automatyka 6-biegowej przekładni, która – gdy potrzeba, reaguje, powiedzmy, że w dość krótkim czasie. Jej połączenie ze znanym już benzynowym silnikiem, stosowanym w poprzednim modelu wytwarzającym 277 KM z 3,7 litra, pojemności generuje potencjał na wystarczającym poziomie. Tylko wystarczającym, bo dość konserwatywne podejście producenta nie zakłada korzystania z turbosprężarek czy mocnych diesli pod maską albo dwusprzęgłowych fajerwerków. W kontekście masy samochodu przekraczającej 2 tony staje się jasne, że hasła reklamowe z folderu CX-9 pominęły osiągi, poprzestając na wielkości, komforcie i mocy. W tym przypadku rozmiar ma znaczenie i dlatego silnikowi przydałoby się więcej jadu. Jest zrozumiałe, że proponowana przez Mazdę taka konfiguracja rozwiązań technicznych sprawdza się od lat, jednak oprawienie jej w filozofię Kodo, czyli duszę ruchu, to, czy aby już nie za mało jak na obecne standardy konkurencji?
Poza wyjątkową stylistyką zewnętrzną czy też znaną już od lat wewnętrzną kabiny, mamy jeszcze system ostrzegania w lusterkach o obiektach poruszających się w tzw. martwym polu obok pojazdu. Do tego kamerę i czujniki cofania. Ponadto automatycznie włączające się wycieraczki, pamięć ustawień foteli, system bezkluczykowy Keyless oraz zestaw audio sygnowany przez Bose. Jednak to już było montowane dekadę temu w wyższych wersjach wyposażeniowych modelu 6 pierwszej generacji.
Może zatem lepiej jest trzymać się fali momentu obrotowego widlastej szóstki, korzystając ze spokojnego potencjału silnika. Dodatkowym efektem akustycznym niech będzie konwencjonalne, soczyste brzmienie widlastej szóstki dobywające się spod maski. Bo sama jazda CX-9 po każdych drogach, a nie tylko szybkiego ruchu, daje rzeczywiście dużo przyjemności. Wygoda i swoboda pozycji kierowcy i pasażerów, dla których przewidziano również dwa miejsca rozkładane w bagażniku, jest na możliwie wysokim poziomie. Wprawdzie gabaryty samochodu na wąskich ulicach początkowo mogą nieco onieśmielać kierowcę, to jakość prowadzenia, stabilność na zakrętach zacierają wrażenie poruszania się dość dużym i ciężkim pojazdem.

Dużo, więcej, Mazda
Kolejne kilometry za kierownicą CX-9 nasunęły nam jeszcze jeden, chyba najważniejszy, wniosek. W razie zaabsorbowania codziennymi sprawami lub zmęczenia kierowcy pokonanymi kilometrami, Mazda okazała bardzo przyjaznym urządzeniem wybaczającym niewielkie błędy z powodu nieprzemyślanych manewrów. To rzadka cecha w dużych SUV-ach, wymagających uwagi ze względu na wspomniane rozmiary i masę. Przy odrobinie deszczu, na pośniegowym błocie, pomiędzy remontami dróg i wariatami w innych samochodach, CX-9 na dużych kołach przemyka z elegancją i dyskretnie. Czasami tylko wibruje pedał hamulca podczas działania układu ABS, za to raczej nie miga kontrolka stabilizacji jazdy lub trakcji przy sprintach dzięki napędowi 4x4. Samochód przy okazji z gracją pokonuje zmienne charakterystyki podłoża świetnie zestrojonym zawieszeniem. To świetne uczucie tym bardziej, że poruszanie się taką Mazdą wymaga wydania kwoty niemal 180 000 złotych, co bywa sporym wydatkiem. W zamian za to późniejsze okresowe wizyty w ASO dla właściciela wyłącznie benzynowej CX-9 kojarzyć się będą raczej z wyjątkowym, niemal świątecznym nastrojem zamiast z kłopotami z kosztownymi usterkami. Dla odmiany entuzjazm czasem opadnie podczas wizyty przy dystrybutorze, kiedy zużycie paliwa przekroczy 12 l/100 km. Ale cóż z tego, skoro żaden kierowca autobusu miejskiego nie będzie już taki straszny, nawet jeśli w korku niechcący zajmiemy miejsce przed nim. To wszystko gratis, jeśli jedziemy w CX-9.

Kto testował: Bartosz Biesaga

Co: Mazda CX9

Gdzie: Opole

Kiedy: 12.02.2015

Ile: 640 km

Przeczytaj również
Popularne