Logo na masce – to jeden z niewielu elementów, jakie łączą Hyundaia Santa Fe poprzedniej generacji z obecnym wydaniem. Dzięki agresywnej stylizacji oraz dopracowaniu wnętrza i układu jezdnego SUV koreańskiej marki może bez kompleksów rywalizować z najlepszymi autami klasy średniej, w tym również segmentu premium.
Santa Fe trzeciej generacji, produkowany od 2012 roku, to jeden z najważniejszych globalnych modeli marki Hyundai. SUV wytwarzany jest w Korei Południowej oraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie model odnosi znaczne sukcesy sprzedażowe. W Polsce sprzedaż kolejnych generacji tego modelu zawsze była symboliczna (w najlepszym roku 2007 było to nieco ponad 300 szt.), ponieważ potencjalni nabywcy, którzy mieli do wydania ponad 100 tys. zł na SUV, zazwyczaj oglądali się za bardziej prestiżowymi autami marek niemieckich czy japońskich. Podczas testu najnowszego Santa Fe przekonaliśmy się, że w niczym nie ustępuje on konkurentom.
Z charakterem
Hyundai Santa Fe plasuje się rozmiarami między kompaktowym ix35, od którego jest 28 cm dłuższy, a ix55, do którego brakuje mu 15 cm. Co ciekawe, Santa Fe ma wyraźnie większy rozstaw osi od swojego większego brata – 270 cm. To aż 44 cm więcej niż w ix55!
Koreański SUV robi wizualnie ciekawsze wrażenie niż większość europejskich i japońskich. Samochód jest bardziej proporcjonalny niż ix55 i ix35, a jego muskularna, nieco drapieżna, ale jednocześnie niepozbawiona elegancji sylwetka zwłaszcza w segmencie aut terenowo-rekreacyjnych uchodzi za zaletę. Dolne partie zderzaków, progi oraz nadkola wykończono czarnym tworzywem, co nie tylko poprawia estetykę pojazdu, ale czyni go optycznie lżejszym.
Stylizacja Hyundaia Santa Fe jest jedną z najciekawszych wśród współczesnych SUV-ów.
Przestronnie i ciekawie
Także wnętrze styliści nakreślili ciekawie. Nowoczesne kształty i aranżacja deski rozdzielczej przypominają inne współczesne modele Hyundaia. Elegancji wnętrzu dodają chromowane wstawki, dobrej jakości różnokolorowe tworzywa czy gustownie prezentujący się zestaw zegarów. Zresztą, gdy usiądziemy na fotelu, wita nas miły dźwięk. Podobny dźwięk usłyszymy w momencie zgaszenia silnika. Niby drobiazg, ale podświadomie wpływa na lepsze postrzeganie modelu i czyni go w naszym umyśle bardziej ekskluzywnym. Producent zadbał o to, aby pod względem ergonomii również nie było się do czego przyczepić. Wszystkie elementy obsługi i przyciski są ulokowane tam, gdzie ich oczekujemy. Wnętrze jest przestronne, zamontowano wygodne fotele z lepszym niż we wcześniejszych koreańskich SUV-ach wyprofilowaniem. Nasze ulubione położenie fotela auto może, oczywiście, zapamiętać. Tylna kanapa ma dzielone oparcie i siedzisko w proporcjach 40/60. Możemy więc siedzisko niezależnie przesuwać, a oparcie pochylać. Przy pięciorgu pasażerów mamy jeszcze do dyspozycji bagażnik o pojemności 585 litrów, który po opuszczeniu oparć kanapy powiększa się do 1680 litrów. W bagażniku praktycznym dodatkiem jest gniazdko 220V. Poza tym, w wersji 5-osobowej dysponujemy pod pokrywą podłogi bardzo pojemnymi schowkami. Ładowność Santa Fe jest jak na SUV-a imponująca – od 740 do 808 kg. Hyundai może ciągnąć przyczepę hamowaną o masie 2500 kg i niehamowaną o masie 750 kg.
Symboliczne spalanie
W Polsce dostępny jest z jedną z dwóch jednostek dieslowskich: 2-litrowym motorem CDRi o mocy 150 KM oraz 2.2 CDRi/197 KM. Producent nie zdecydował się na montaż w nich systemu start/stop. Warkot diesla jest w kabinie wyraźnie słyszalny, szczególnie po rozruchu, jednak nie budzi to irytacji. Pochwały należą się za dynamikę pojazdu, który przy masie niemal dwóch ton osiąga setkę w niecałe 10 sekund. SUV Hyundaia nie błyszczy jednak w zakresie elastyczności – do lewarka zmiany biegów trzeba sięgać dość często. Szkoda, że przełożenia w 6-biegowej skrzyni manualnej wchodzą z takim oporem, zwłaszcza jedynka. Możemy jednak zamówić wersję z 6-stopniowym automatem (+6 tys. zł). Santa Fe pozytywnie zaskoczyło niskim spalaniem przy prędkości ok. 90 km/h w trasie, zadowalając się ok. 6,3 l oleju napędowego na setkę. W ruchu miejskim spalanie wynosiło ok. 9 l/100 km.
Prowadzenie Santa Fe jest przyjemnością. Układ kierowniczy nie jest co prawda tak gumowaty jak w koreańskich autach sprzed kilku lat, do komunikatywności znanej np. z BMW X3 wyraźnie mu brakuje, ale na tle innych rywali nie można mu nic zarzucić. Cenną funkcjonalnością, znaną z innych modeli Hyundaia, jest możliwość wyboru intensywności wspomagania kierownicy Flex Steer spośród trybów Comfort, Normal i Sport. Poruszanie się tym SUV-em w mieście ułatwiają sporej wielkości lusterka boczne oraz kamera cofania wraz z czujnikami zbliżeniowymi, będące na wyposażeniu nawet najtańszej wersji.
Zawieszenie Hyundaia zestrojono komfortowo, skutecznie tłumi ono nierówności nawierzchni, a samochód nie wpada w przesadne bujanie podczas jazdy po dłuższych pofałdowaniach. Podobnie nadwozie nie wychyla się znacząco podczas szybszego pokonywania zakrętów. To duża zmiana w porównaniu z poprzednikiem.
Podczas jazdy po suchym asfalcie załączony jest napęd jedynie na przednią oś. Moment obrotowy trafia na oś tylną w momencie uślizgu osi przedniej lub też po załączeniu przyciskiem blokady międzyosiowej (działa do prędkości 40 km/h). Wówczas moc jest rozdzielana równomiernie w proporcjach 50/50. Symboliczny prześwit 18,5 cm pozwala bezpiecznie przejechać co najwyżej nieutwardzoną, błotnistą drogę.
Przydrogo
Podstawowa wersja Hyundaia Santa Fe Style kosztuje 129 900 zł, ale za napęd na cztery koła trzeba dopłacić 8 tys. zł. Wyraźnie tańsze są Kia Sorento (od 117 700 zł) i Nissan X-Trail (od 108 900 zł), nie mówiąc o Chevrolecie Captiva (od 80 490 zł), którego cennik topowej wersji kończy się tam, gdzie w Hyundaiu zaczyna cena wariantu podstawowego (do 131 990 zł). Mało tego, za zbliżoną kwotę nabędziemy bardziej prestiżowe Audi Q5 (od 134 800 zł), choć wyraźnie gorzej wyposażone. Co ciekawe, aby wyjechać z salonu podstawowym modelem Santa Fe, w Stanach Zjednoczonych wystarczy 77 300 zł (24 450 dolarów).
Już najtańsza wersja Hyundaia Santa Fe jest bardzo bogato wyposażona. Na pokładzie znajdziemy m.in.: siedem poduszek powietrznych w tym kolanową, pełną elektrykę szyb i lusterek, ogrzewanie przedniej szyby, dwustrefową automatyczną klimatyzację, podgrzewane siedzenia przednie, rozbudowany system audio, kierownicę pokrytą skórą, kamerę cofania z czujnikami parkowania i tempomat. Dla bardziej wymagających w kolejnych wersjach dostępne są np.: szklany dach, system ułatwiający parkowanie, system utrzymywania toru jazdy, skórzane fotele, system kontroli prędkości zjazdu DBC, ogrzewanie tylnej kanapy czy wersja siedmiomiejscowa. Hyundai nie przewidział za to montażu systemu start/stop.
Topowa w ofercie wersja Executive z automatyczną skrzynią biegów wymaga wyłożenia 196 900 zł. Za tę cenę można już znaleźć bardziej prestiżowe, przyzwoicie wyposażone, ale niekoniecznie lepiej jeżdżące, niemieckie SUV-y segmentu premium. Hyundai góruje nad nimi długością gwarancji – 5 lat – ale więcej straci na wartości po latach użytkowania.
Kto testował: Przemysław Dobrosławski
Co: Hyundai Santa Fe 2.2 CRDi
Gdzie: Warszawa
Kiedy: 17.11.2012
Ile: 500 km
Atrakcyjny wygląd, niskie spalanie dobre osiągi, przemyślane i praktyczne wnętrze, 5 lat gwarancji.
Wysokie ceny, oporna zmiana biegów.