Ford Mustang to jeden z niewielu samochodów, do którego kluczyki oddawaliśmy importerowi z autentycznym żalem. Nie dziwimy się zatem jego spektakularnym wynikom sprzedaży.
Owszem, Mustang Convertible jest absolutnym zaprzeczeniem flotowości i w magazynie takim jak „Fleet” nigdy nie powinien być opisywany. Tylko, z drugiej strony, zadajmy sobie pytanie: zdjęcie jakiego samochodu powiesiłby sobie w ramce na ścianie manager lub prezes spółki, np. wynajmu, Mustanga czy srebrnego Focusa Combi? Właśnie. Ford Mustang jest dla wielu z nich obiektem westchnień z dzieciństwa, który od niedawna mogą sobie oni względnie niedrogo i nad wyraz łatwo wreszcie zafundować.
Na firmę rejestrowane są w Polsce cztery na pięć egzemplarzy nieflotowego Mustanga, czyli tyle, co w przypadku absolutnie flotowego Focusa.
Bogata historia
Ford Mustang przez kilka dekad stał się ikoną amerykańskiej motoryzacji, elementem popkultury i obiektem pożądania na całym świecie. Do dziś pierwszym skojarzeniem z tym pojazdem dla miłośników motoryzacji jest sławna scena z filmu „Bullitt” Petera Yatesa z 1968 roku, w której ciemnozielony Ford Mustang GT-390 Fastback ściga się na ulicach San Francisco z Dodgem Chargerem. Nie mniej spektakularne, ale już prawdziwe, wydarzenia miały miejsce w 1964 roku podczas debiutu Mustanga. Atrakcyjne nadwozie, choć skrywające przestarzałą technikę, oraz działająca na zmysły nazwa Mustang sprawiły, że w dniu wprowadzenia do oferty zamówiono 22 tys. tych samochodów. W ciągu roku Ford wyprodukował 400 tys. Mustangów, czyli cztery razy więcej niż planował. To dobitny przykład, jaki potencjał miał ówczesny amerykański przemysł motoryzacyjny. Kolejne generacje Forda Mustanga trafiały na inne rynki zazwyczaj poprzez niezależnych importerów. (...)
Po pierwsze styl
I chyba dobrze, że Ford wstrzymywał się z tą decyzją. Dopiero obecna szósta generacja tego samochodu jest uważana za najlepszą w historii, i najlepiej oddającą styl i ducha modelu pierwszej generacji. W samochodzie tym umiejętnie nawiązano do linii nadwozia Mustanga z lat 60. Samochód wyróżnia się zadziornie stylizowanym przodem, długą maską, klasyczną linią boczną, zwłaszcza w testowanym modelu Convertible, oraz krótkim tyłem, dodającym całemu nadwoziu dynamiki. Do Mustanga szóstej generacji przyłożyli nie tylko styliści, ale i inżynierowie zajmujący się układem jezdnym, napędowym oraz wykończeniem wnętrza. W efekcie wprowadzenie Mustanga na rynki globalne, tak jak 50 lat temu w Stanach, ponownie zaskoczyło Forda. Ten sportowy samochód stał się w zeszłym roku globalnym liderem sprzedaży w swoim segmencie, trafiając do klientów w liczbie 145 tys. szt. Model ten nie tylko bije rekordy sprzedaży w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie, piastując np. pozycję lidera w swoim segmencie na trudnym dla każdego importera rynku niemieckim. W grupie aut sportowych segmentu D Mustang także w Polsce zajmuje pozycję lidera ze sprzedażą 340 szt. w ciągu ośmiu miesięcy (33,7% udziału w segmencie). O wyniki sprzedaży w kolejnych latach również można być spokojnym. Na wielu rynkach czas oczekiwania na ten model sięga roku, a transze przeznaczane dla danych krajów sprzedają się na pniu.
Po drugie wnętrze
Ford nie zaniedbał również wyglądu wnętrza i nie zdecydował się na przerzucenie do tego modelu deski rozdzielczej np. z Mondeo. W Mustangu umiejętnie połączono styl klasyka i nawiązanie do tradycji z nowoczesnością. Na desce rozdzielczej znajdziemy kilka nawiązań do legendarnych modeli z lat 60, np. plakietkę „Since 1964” czy gustowne logo galopującego konia umieszczone na nieco przydużej, ale dobrze wyprofilowanej kierownicy. Gustowne analogowe zegary budzące skojarzenia z autami sprzed kilku dekad świetnie komponują się z kolorowym komputerem pokładowym umieszczonym między nimi. Producent w udany sposób wkomponował w środkową konsolę wyświetlacz multimedialny, poprzez który obsługujemy cześć funkcji. A co za tym idzie, konsola nie jest przeładowana przyciskami. W kabinie Mustanga próżno szukać stereotypowej tandetności wykonania aut amerykańskich. Owszem, tworzywa odstają jakością od tego, co oferuje np. Audi, ale na tle Jaguara czy modeli marek popularnych Mustang z pewnością nie ma się czego wstydzić. (...)
Po trzecie osiągi
Zza kierownicy Mustanga widzimy przede wszystkim długą maskę z mięsistymi przetłoczeniami, co jeszcze bardziej korci nas do włączenia silnika. Testowany model został wyposażony w podstawową turbodoładowaną 4-cylindrową jednostkę benzynową 2.3 EcoBoost o mocy 317 KM. Osiąga ona maksymalny moment obrotowy 432 Nm przy 3000 obr./min i potrafi rozpędzić ten ważący 1,6 tony samochód od zera do setki w 5,8 sekundy. Napęd na tylną oś jest przenoszony poprzez automatyczną 6-biegową skrzynię SelectShift. Choć dźwiękowi silnika daleko do odgłosów klasycznej V-ósemki to jednak nie czujemy się zawiedzeni. Zwłaszcza że wersja kabriolet z natury nie jest tak dobrze wyciszona jak klasyczne coupe. W Mustangu dodatkowe sztuczne podbicie dźwięku przez system Sound Symposer ma miejsce w momencie włączenia sportowego trybu jazdy.
Charakter samochodu jest wyraźnie zależny od siły nacisku na pedał gazu. Mustang bez problemu pozwala na spokojną i cichą jazdę. Wystarczy jednak mocne wciśnięcie pedału gazu, aby jednostka napędowa z łatwością wkręciła się w górne rejestru obrotomierza, zapewniając jednocześnie znakomite przyśpieszenia. Dynamiczna jazda okupiona jest wyższym spalaniem ‒ na poziomie 15 l/100 km. Wówczas zbiornik paliwa o pojemności 59 litrów starczy nam na ok. 400 km. Podróżując spokojniej, bez problemu zmieścimy się w dziewięciu litrach na setkę.
Po czwarte układ jezdny
Pozytywnym zaskoczeniem w Mustangu jest praca układu jezdnego. Obecna generacja jest pierwszą, w której sztywną belkę zastąpiono z tyłu zawieszeniem wielowahaczowym. Mimo 19-calowych felg z oponami w rozmiarze 255/40 R19 Mustang tłumi nierówności nawierzchni nad wyraz komfortowo. Podczas normalnej spokojnej jazdy pokonywanie zakrętów odbywa się w sposób przyjemny i pewny, w czym pomaga niezła precyzja układu kierowniczego. Nie jest to jednak poziom, jaki znajdziemy w konkurencyjnych samochodach Audi czy BMW. Mustang będzie dla nas potulny pod jednym warunkiem, że umiejętnie operujemy pedałem gazu. Zbyt mocne jego wciśnięcie podczas jazdy po łuku odkryje przed nami jego drugą naturę, czyli potężną nadsterowność. Oczywiście, elektronika stara się ją powstrzymać w ryzach, ale nawet w testowym Mustangu może ona nie uchronić nas przed widowiskowym zarzuceniem tyłem. Producent daje możliwość wyboru trybu jazdy (Normal, Sport+, Track i Snow/Wet), w których to np. przesuwa się moment ingerencji elektroniki w naszą jazdę. Całkowite odłączenie ESP to opcja, z której mogą skorzystać wyłącznie doświadczeni kierowcy i to tylko poza drogami publicznymi. (...)
Jeśli jeździmy z głową, to Mustang może się okazać dobrym samochodem do jazdy na co dzień, ze względu chociażby na komfort jazdy oraz przestronne i praktyczne wnętrze.
Po piąte cennik
Mustang nokautuje konkurencję poziomem cen. Aby wyjechać tym samochodem z salonu (z motorem 2.3 EcoBoost), wystarczy 159 tys. zł. Model Convertible będzie o 17 tys. zł droższy, a doposażając go w automatyczną skrzynię biegów, czeka nas wydatek na poziomie 185 tys. zł. (...)
Legenda, jaka ciągnie się za tym samochodem, nostalgiczny wygląd nawiązujący do pierwszych Mustangów oraz prowadzenie sprawiają, że jak w rzadko którym samochodzie trudno nam było zachować chłodny obiektywizm. Właśnie ze względu na mieszankę tych cech przyjemność jazdy Mustangiem okazała dla nas znacznie wyższa niż zimnymi, wartymi kilkakrotnie więcej, inżynieryjnymi majstersztykami marek niemieckich.
Więcej informacji o testowanym Fordzie Mustangu przeczytacie Państwo w październikowym numerze magazynu FLEET (10/2016).
Kto testował: Przemysław Dobrosławski
Co: Ford Mustang 2.3 EcoBoost Convertible
Gdzie: Warszawa
Kiedy: 8‒11.08.2016
Ile: 500 km
Niepodrabialny legendarny styl, stylowy projekt wnętrza, atrakcyjne ceny, osiągi, komfort jazdy, szybkie składanie i rozkładanie dachu.
Nie jest tak perfekcyjny w prowadzeniu jak odpowiedniki Audi czy BMW, brak wiatrołapu, po co kupować 4-cylindrowego EcoBoosta jak dopłacając 11% mamy genialną V-ósemkę.