Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Tysiąc kilometrów z Pulsarem

Pod koniec września stanąłem przed problemem podróży z Warszawy do Karpacza Superbem z silnikiem 1.4TSI z bazową wersją wyposażenia. Uświadomiwszy sobie to wyzwanie, postanowiłem za wszelką cenę poszukać innego środka transportu. Traf chciał, że w ramach Długodystansowego Testu Flotowego dostępny był Nissan Pulsar. Nie wiedziałem, czego się po nim spodziewać, więc chętnie zadeklarowałem gotowość spędzenia w nim kolejnego tysiąca kilometrów...

Z zewnątrz auto jest dość oryginalne, jak to ostatnimi laty u Nissana. Nie jest przy tym za bardzo ekstrawaganckie, więc pod tym kątem może pasować do firmowej floty. Pierwszą cechą, rzucającą się w oczy po zajęciu miejsca za kierownicą, jest wysokość wnętrza. Mając ponad 180 cm wzrostu, zostaje mi jeszcze bardzo dużo miejsca do sufitu. Z kolei z tyłu pozytywnie zaskakuje gigantyczna wręcz ilość miejsca na nogi pasażerów. Oceniając na wysokości kolan, czułem się niemal jak w Superbie. Pytanie tylko, na ile ten parametr – z którego Nissan jest tak dumny – będzie istotny dla flot firmowych, gdzie przez 90% czasu auto jeździ tylko z kierowcą. Ocenę pojemności wnętrza zakończę bagażnikiem – weszły nam dwie solidne walizy, wokół których dało się upchnąć jeszcze trochę drobiazgów.
Bardzo wygodne fotele, które nie męczyły nawet przy pięciogodzinnej podróży, mogłyby jednak w najdroższej wersji zawierać regulację podparcia lędźwiowego. Zaskoczenie jednego z pasażerów wzbudził mięciutki podłokietnik w drzwiach, godzien auta klasy wyższej. Innego natomiast zaskoczyły guziki podgrzewania foteli, jakby żywcem wyjęte z lat 90. Poza tym jednak nowoczesność rządzi, począwszy od bezproblemowego połączenia z komórką przez Bluetooth, aż po widok z czterech kamer wyświetlany na panelu środkowym. Symulacja widoku auta znad dachu sprawia, że człowiek chciałby wyciągnąć telefon, odpalić specjalną aplikację i… sterować Nissanem niczym autkiem w grze. System kamer pomaga w manewrach, choć widoczność z fotela kierowcy we wszystkie strony jest bardzo dobra. Z drugiej strony, osobie przyzwyczajonej do dźwiękowych czujników cofania może nieco brakować charakterystycznych odgłosów towarzyszących zbliżającej się przeszkodzie.
W ruchu auto sprawuje się bardzo przyzwoicie. Miasto wydaje się jego żywiołem, moment obrotowy wystarcza na żwawe napędzenie Pulsara spod świateł i skrzyżowań. Na autostradzie też nie jest źle, choć cudów nie powinniśmy się spodziewać. W trasie szczególnie zauważalne stają się czujniki zmiany pasa ruchu. Raz zdarzyło mi się też uruchomić czujnik hamujący, gdy komputer uzna, że jesteśmy już niebezpiecznie blisko pojazdu poprzedzającego. Do tego dochodzą światła ostrzegające o obiektach w martwym polu i mamy komplet widocznych/słyszalnych systemów bezpieczeństwa. Co ciekawe, system start/stop w tym aucie był pierwszym, którego nie wyłączyłem po pierwszych kilometrach. Silnik odpalał dokładnie wtedy, kiedy chciałem ruszyć – ani ułamka sekundy później. Rozwiązano to znacznie lepiej niż w Insignii, którą niedawno jeździłem. Tam system wyłączyłem po kilku postojach. Co ciekawe, auto w czasie wyłączenia silnika pokazuje, ile CO2 udało się zaoszczędzić dzięki jego działaniu.
Przechodząc do zużycia paliwa, spodziewałem się nieco lepszego wyniku niż trochę ponad siedem litrów. Pewnie jednak nie przypuszczałem, że auto tak dobrze będzie się zachowywało na autostradzie, prowokując do wykorzystywania wszystkich dostępnych koni mechanicznych. Odcinków autostradowych na trasie Warszawa–Karpacz jest bardzo wiele, więc bardzo ważne okazało się dobre wyciszenie kabiny. Pozytywnego obrazu dopełniło świetne prowadzenie, choć widać, że hamulców nie projektowano na prędkości autostradowe, a raczej miejskie. Szybkość podróżowania spadała jedynie na stacjach benzynowych, gdzie z racji niezgodności numerów rejestracyjnych auta z kartą paliwową Flota obsługa zawsze dzwoniła na infolinię, by potwierdzić, czy jest zgoda firmy na tankowanie tego samochodu. Ale z tego menedżerowie flot byliby raczej zadowoleni. W przeciwieństwie do ceny opisywanego auta, Pulsar w wersji wyposażenia Tekna kosztuje około 90 tysięcy, co wielu moich rozmówców wręcz bulwersowało. Bazowe wersje benzynowe można jednak kupić cennikowo za nieco ponad 60 tysięcy złotych, więc mieści się w normie dla swojej kategorii.

Kto testował: Paweł Wydymus dyrektor Biura Rozwoju Sprzedaży Paliw PKN ORLEN S.A.

Przeczytaj również
Popularne