Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Citroën C1 - Żwawo w miasto

Temperamentny, ładny i niezwykle zwinny w mieście – tak w skrócie można opisać Citroëna C1 drugiej generacji, który właśnie debiutuje na rynku polskim. Czesko-francuski maluch może zanotować wyraźny awans w statystykach sprzedaży pod jednym wszakże warunkiem.

Pierwsza generacja Citroëna C1 utrzymywała się w produkcji nadzwyczaj długo, bo aż dziewięć lat. W tym czasie na ulice wyjechało ponad 760 tys. tych samochodów. Tak długi okres produkcji sugeruje, że następca powinien być samochodem nie ewolucyjnym, lecz rewolucyjnym w stosunku do poprzednika. Czy tak jest w istocie?

Zgrabny maluszek
Druga generacja modelu C1 wykorzystuje tę samą płytę podłogową co poprzednik. Rozstaw osi pozostał zatem ten sam – 234 cm. Wzrosła za to długość pojazdu o 3 cm (do 346,6 cm), ale szerokość i wysokość pozostała praktycznie bez zmian (to odpowiednio 162 i 145 cm). Nowy model jest dostępny zarówno w wersjach trzy- jak i pięciodrzwiowej. Nowością jest możliwość zamówienia wariantu dwubarwnego lub też wersji z otwieranym materiałowym dachem Airscape, który kosztuje dodatkowo 4–5 tys. zł zależnie od wersji. Maluszka Citroëna nie sposób z przodu pomylić z innymi samochodami za sprawą dwuczęściowych reflektorów z okrągłymi kloszami lamp. Z tyłu uwagę zwraca masywny zderzak oraz niewielka tylna klapa, wykonana w całości z tafli częściowo lakierowanego szkła, na której zamontowano wycieraczkę, zamek i uchwyt do jej podnoszenia. Co istotne, półka zakrywająca bagażnik podnosi się wraz z tylną klapą. Do jej podnoszenia zastosowano dwa teleskopy, a nie jeden jak w starszym modelu.

Tylko dla czworga
We wnętrzu Citroëna w miarę wygodnie może podróżować czwórka pasażerów. Zwłaszcza przednie fotele są lepiej wyprofilowane niż w starszym modelu i wygodniejsze. Konstruktorzy nowego modelu wiele uwagi poświęcili poprawie przytulności wnętrza. Na desce rozdzielczej i obiciach drzwi zastosowano tworzywa o różnej fakturze i odcieniach, i choć są one twarde jak skała, to jednak wizualnie robią przyjemne wrażenie. W kabinie nie brakuje schowków i wnęk na drobne przedmioty, a pod względem wygody obsługi trudno mieć zastrzeżenia. Podobnie jak w starszym modelu, zestaw zegarów zamontowano na kolumnie kierownicy. Zatem wraz ze zmianą ustawienia kierownicy (tylko w pionie) swoją pozycję zmieniają również zegary. Wśród nich dominuje analogowy prędkościomierz, w którego centralnej części umieszczono wskaźnik paliwa i komputer pokładowy. Po lewej stronie znajduje się słabo czytelny pasek diodowy obrotomierza. Nowy model, podobnie jak poprzednik, jest pełen uproszczeń konstrukcyjnych. Tak jak w starszym modelu na drzwiach znajdziemy niczym nieokryte blachy, w drugim rzędzie zamontowano uchylane boczna okna, a tylna klapa składa się jedynie z szyby. Producent nie zdecydował się też na montaż uchwytów w podsufitce przy oknach, a oparcia foteli są zintegrowane z zagłówkami. Przednia szybę w modelu C1wyciera tylko jedna wycieraczka, ale to akurat nie przeszkadza. Poza tym, to rozwiązanie znajdziemy w wielu znacznie większych autach, np. Toyocie Yaris.
W topowych wersjach nowego modelu nie mogło zabraknąć również systemu multimedialnego z dotykowym, 7-calowym wyświetlaczem. Dzięki technologii Mirror Screen możliwe jest skopiowanie i sterowanie aplikacjami ze smartfona za pośrednictwem dotykowego ekranu. Na nim możemy również obserwować obraz z kamery cofania.
Niewielkie rozmiary autka mają swoje odbicie w ograniczonych możliwościach przewozowych. Przy komplecie pasażerów dysponujemy bagażnikiem o pojemności 196 litrów, który po złożeniu oparć kanapy powiększa się do 780 litrów. Bagażnik ma bardzo wysoki próg załadunku, ale tym samym możemy do niego wstawić pionowo z góry większe siatki z zakupami bez większych obaw, że rozsypią się nam one po ładowni. Ładowność C1 jest niewielka i wynosi 330–400 kg zależnie od wersji.

Żwawy i warkotliwy
Model C1 jest oferowany z jednym z dwóch trzycylindrowych silników benzynowych. Mniejszy silnik 1.0 VTi ma moc 68 KM i moment obrotowy 95,5 Nm przy 4800 obr./min. W porównaniu z jednostką stosowaną w poprzedniku, został on poddany modyfikacjom, np. kolektor wydechowy został wbudowany w głowicę, a miskę olejową odlano ze stopu aluminium zamiast tłoczonej blachy. W warunkach miejskich jednostka ta jest wystarczająca do sprawnego przemieszczania się. W zupełnie inny wymiar osiągów wprowadza nas za to silnik 1,2 VTi PureTech o mocy 82 KM (116 Nm przy 2750 obr./min), który znajdziemy np. pod maską znacznie większego Peugeota 308! Jak na samochód dedykowany do roli miejskiego wózka na zakupy, motor ten wydaje się aż za mocny, rozpędzając C-jedynkę do setki w ok. 11 sekund. Niestety, w czasie jazdy cały czas będzie towarzyszyć mniej lub bardziej intensywne nieprzyjemne warczenie trzycylindrowej jednostki oraz wibracje, szczególnie odczuwalne na kierownicy. W obu silnikach napęd na koła przenoszony jest poprzez 5-biegowe skrzynie manualne. Słabsza jednostka jest też dostępna ze skrzynią automatyczną ETG (+ 4 tys. zł). Co ciekawe, ręcznej zmiany przełożeń w tej wersji możemy dokonywać manetkami przy kierownicy.
W stosunku do poprzedniej generacji, zawieszenie C1 jest wyraźnie bardziej komfortowo zestrojone: pojazd lepiej tłumi nierówności dróg, jednak mocniej przechyla się na zakrętach. Działanie układu kierowniczego z elektrycznym wspomaganiem można uznać za akceptowalne. Działa ono lżej niż w modelu A.D. 2005, ale nie daje tak dobrego wyczucia, co się dzieje z przednimi kołami, jak np. w leciwym Fordzie Ka.

Poczekajmy na rabat
Najtańszy model C1 z litrowym silnikiem, trzydrzwiowym nadwoziem i w wersji Start kosztuje 35 700 zł. Wariant pięciodrzwiowy, ale dostępny tylko od wersji Live, to już wydatek 39 100 zł. W obu modelach przednie szyby możemy opuszczać tylko przy użyciu korbki, oparcie tylnej kanapy nie jest dzielone, brakuje obrotomierza, a centralnego zamka nie ma nawet w opcji. Szyby regulowane elektrycznie, klimatyzacja manualna oraz proste radio pojawiają się w standardzie dopiero od wersji Feel (ceny od 41 500 zł). To 2,5 tys. zł więcej niż w wyraźnie większym i jeszcze lepiej wyposażonym Mitsubishi Space Star. Na testowany egzemplarz w wersji Shine trzeba wyłożyć 48 700 zł, a to już zaporowa kwota jak za tak mały pojazd. W tym wariancie standardem są m.in. aluminiowe felgi czy system multimedialny z ekranem dotykowym. Citroën stara się już oficjalnie nie komunikować rabatów na swoje samochody, ale bez nich się nie obejdzie, jeśli importer chce sprzedawać większą liczbę tych pojazdów.

Wartość RV w % (po 3 latach i przebiegu 90 tys. km) zakup sprzedaż
wg Eurotax 43,5 49,4
wg Info-Ekspert 34,2 40

 

Kto testował: Przemysław Dobrosławski

Co: Citroën C1 1.2 Shine

Gdzie: Warszawa

Kiedy: 1–4.09.2014

Ile: 300 km

Najładniejszy z trojaczków z Kolina, spore możliwości personalizacji, bardzo dobre osiągi, dość dobry komfort jazdy, zwinność w mieście.

Głośny i warkotliwy silnik, przesadne uproszczenia konstrukcyjne, wysokie ceny (bez rabatów).

Przeczytaj również
Popularne